Stan biskupa był ciężki. Gdy chory odzyskiwał świadomość, prosił o spowiedź i przyjął wiatyk. O 12.35 oddał Bogu ducha. Odszedł biskup, który w diecezji przeprowadził "małą rewolucję". Listopad to miesiąc pamięci także o zmarłych pasterzach diecezji.
Zbliżało się Boże Narodzenie 1945 roku. Lublin zniszczony wojną szykował się do pierwszych świąt w – jak się jeszcze wtedy wydawało – wolnej Polsce.
Jednak w pałacu biskupim świąteczną zadumę przerywało czuwanie przy umierającym biskupie Marianie Fulmanie. Był wtorek 18 grudnia. Przy chorym, który od kilku dni to tracił przytomność, to ją odzyskiwał, czuwali kapłani, siostry zakonne i wierne pielęgniarki – bratanica dr Ewa Fulman Sterligowa oraz pani Leokadia Chałupska. W południe odmówiono „Anioł Pański”. Krótko potem biskup zmarł. Dziś jego imię nosi jedna z lubelskich ulic.
Drżę cały
Miał 52 lata i ręce pełne roboty przy budowie kościoła Świętej Rodziny w Częstochowie (dzisiejsza katedra), gdy z Watykanu przyszła wiadomość, że ojciec święty Benedykt XV powołuje go na biskupa lubelskiego. Od 4 lat Lublin był osierocony w biskupstwie po śmierci bp. Franciszka Jaczewskiego. Tę wybitną postać miał zastąpić ks. Marian Fulman pochodzący z diecezji włocławskiej, wielki patriota za swoje umiłowanie Polski i działalność duszpastersko-patriotyczną skazany przez władze carskie na wygnanie do Niżnego Nowogrodu.
Kara miała być dotkliwa, ale jak szybko przekonał się zaborca, taka nie była. Więzień zesłaniec zamiast siedzieć cicho i rozpaczać nad swym losem, zakasał rękawy i zaczął jednoczyć wokół siebie Polaków, nauczać ich i głosić Ewangelię, a do tego, ku przerażeniu Rosjan, nawrócił na katolicyzm wybitnego duchownego prawosławnego Zierczaninowa. Ks. Fulman uważał, że każde miejsce jest dobre, by głosić naukę Jezusa. Lepiej już było z tego wygnania go zwolnić. Swe talenty, wielkie serce i zapał do konkretnego działania przywozi ks. Fulman do Lublina. 1 grudnia 1918 roku, już w wolnej Polsce, wyzwolonej spod panowania zaborców, nowy biskup odbywa ingres do katedry lubelskiej. Zwraca się wtedy do swoich diecezjan słowami: „Obejmując rządy diecezji, drżę cały na samą myśl, azali sprostam wielkiemu zadaniu, jakie Kościół i Ojczyzna na mnie w tym czasie wkładają. Są mi tylko pocieszeniem słowa św. Piotra »wszytko mogę w Tym, który mnie umacnia«”.
Chcę poznać mój lud
Swoją pracę zaczyna od tego, by poznać swoich księży i być jak najbliżej ludzi. „Najpilniejszym zadaniem mojem będzie takie zorganizowanie pracy kapłańskiej i życia religijnego wśród wiernych i to w każdej dziedzinie, aby wszystko było odnowione w Chrystusie” – pisze biskup. Tłumaczy też, jak widzi rolę swoich kapłanów: „kapłan jest na to, aby niszczył królestwo grzechu, a budował królestwo cnoty, sprzeciwiał się nieprawości i złości świata i grzeszników nawracał, i utwierdzał sprawiedliwych. Nie ma na świecie świętszego dla kapłana obowiązku nad to jego bezpośrednie powołanie. Wszelkie prace inne, polityczne czy społeczne, czy nawet naukowe, muszą być podporządkowywane zadaniu czysto kapłańskiemu. Kapłani muszą być czyści, pełni zaparcia, nieustraszeni i nieugięci w wykonywaniu apostolstwa Chrystusa. Zwłaszcza w obecnych czasach wróg sprawy Bożej rozpala walkę piekielną przeciw Kościołowi i sługom jego i wiernym jego. Będziemy uciskani, prześladowani i szkalowani”.
Aby być bliżej swoich księży i wiernych, zarządza, by wydawać „Wiadomości Diecezjalne”, które wychodzą do dnia dzisiejszego. Odpowiedzialni za nie redaktorzy mają umieszczać w nich rozporządzenia wydawane przez Stolicę Apostolską, dekrety biskupie, komunikaty, ale i bieżące informacje z życia diecezji. Pałac biskupi staje się otwarty, a „Wiadomości Diecezjalne” podają, w jakie dni i w jakich godzinach dyżuruje biskup, by spotkać się z tymi, którzy chcieliby z nim porozmawiać. Swoimi postanowieniami decentralizuje sposób rządzenia diecezją. Chce opierać się nie na kurii, lecz na dziekanach, bo to oni mają bezpośredni kontakt z ludem i najlepiej go znają. W tym celu organizuje pierwszy zjazd dziekanów. „Koniecznie trzeba się starać – pisze do księży – aby wśród kleru zawiązały się ściślejsze więzy na polu wspólnego powołania. Same zjazdy na odpusty albo nawet zbieranie się przy obfitym stole nie zacieśniają wśród księży zdrowego i pożytecznego zespolenia. Środkiem do nawiązania wzajemnych stosunków między księżmi na podstawie zdrowej i miłej są zjazdy i konferencje dekanalne poczciwie i w duchu Bożym prowadzone”.