Zawsze zapatrzony w Chrystusa, dziękował za otrzymane powołanie, otaczających go ludzi i świat – dzieło Bożych rąk.
Czuł się obdarowany
Ci, którzy znali ks. Henryka, mówią, że i dla niego wiara i życie były jednością. Jego współpracownicy wspominają wielką życzliwość i otwartość na drugiego człowieka.
– Kiedy go odwiedzaliśmy w różnych sprawach, i naukowych, i prywatnych, zawsze przyjmował nas z radością, zapewniał o swojej modlitwie, odprawiał za nas Msze św. i częstował kawą, którą osobiście przygotowywał w specjalnej kawiarce, a potem podawał w jednej z filiżanek przywożonych z różnych krańców świata – wspominają kapłana współpracownicy.
Podkreślają też, że od wielu lat przygotowywał się na spotkanie z Chrystusem. Może po ludzku trochę się bał samego przejścia, ale czuł się gotowy na spotkanie z Panem. Wierzył jak dziecko, że Bóg na niego czeka. Swoje wspomnienia zaczął spisywać w małych tomikach. Każdy z nich to przykład wiary. Tomik „Dzięki Ci, Panie” w pierwszych rozdziałach poświęcił Bogu i Maryi. Dziękował za iskrę wiary, promyk nadziei, za powołanie, za rodziców, za przyrodę, za ciszę i za świadomość.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się