Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Czasy podwójnie trudne

Wielu z nich przyjechało do Polski tak, jak stało. Otrzymawszy informację, że grozi im aresztowanie, może długie więzienie, a nawet zniknięcie bez śladu, zdecydowali się uciekać. Trafili m.in. do ośrodków na Lubelszczyźnie.

Samo wyjście na ulice i protest przeciw fałszerstwom wyborczym na Białorusi to już akt odwagi. Kiedy jednak ktoś angażuje się bardziej, twierdzi, że prezydent Łukaszenka szkodzi swojemu narodowi lub że dopuścił się manipulacji wyborczych, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Mimo wszystko nie brakuje opozycjonistów, którzy na różne sposoby chcą walczyć z obecną sytuacją na Białorusi. To przeważnie ludzie młodzi, wierzący w to, że przyszłość jest w ich rękach.

W nowym kraju

– Nie wiemy, co dokładnie się wydarzyło w życiu konkretnych ludzi, którzy musieli uciekać z Białorusi, bo to osoby nieufne, doświadczone na różne sposoby w swojej ojczyźnie, a nas zwyczajnie nie znają. Nie wiedzą, kim jesteśmy, dlaczego do nich przyjechaliśmy i przywieźliśmy im najbardziej potrzebne rzeczy. Nikt z nas się temu nie dziwi – mówi Justyna Orłowska z Centrum Wolontariatu w Lublinie, które organizuje pomoc dla uchodźców z Białorusi.

Większość z nich to młodzi, którzy często przyjechali tak, jak stali, bez bagażu, ubrań na zimę, środków czystości i jedzenia. Przekroczywszy granicę z Polską, wystąpili o azyl. Tym samym trafili najpierw na kwarantannę, a następnie do ośrodków dla uchodźców, m.in. na Lubelszczyźnie – do Białej Podlaskiej i Kolonii Horbów.

Jak się tu odnaleźć

– Ci ludzie nie znają języka polskiego. Nie wiedzieli, że zostają skierowani na kwarantannę w związku z COVID-19 i będą w izolacji. Dla nich było to niezrozumiałe zamknięcie, dopóki ktoś nie zorientował się, że to procedura związana z koronawirusem. Po zakończeniu izolacji zostali skierowani do ośrodków dla uchodźców. Tam, przynajmniej w naszym regionie, przebywają głównie Czeczeni, więc ludzie o innej kulturze, innych tradycjach i innego wyznania. To muzułmanie, którzy np. nie jedzą wieprzowiny czy mają swoją specyficzną kuchnię. Ponieważ do tej pory to głównie oni przebywali w ośrodku, całe funkcjonowanie placówki było dostosowane do nich. Białorusini to chrześcijanie, przyzwyczajeni do innej kuchni i tradycji. Samo to rodzi trudności w codziennym funkcjonowaniu – wyjaśnia Justyna Orłowska.

Każdy przebywający w ośrodku dla uchodźców otrzymuje 70 zł miesięcznie. To oczywiście kwota, która nie pozwala na zakup żywności, ubrań czy środków czystości. Placówka zapewnia podopiecznym jeden posiłek dziennie od poniedziałku do piątku, pozostałe trzeba zorganizować sobie we własnym zakresie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy