Ciągle był w drodze, jakby przeczuwał, że nie będzie miał zbyt wiele czasu. To, jak zapisał się w ludzkiej pamięci, wspomina abp Stanisław Budzik.
Znajomość abp. Józefa z abp. Stanisławem Budzikiem trwała 21 lat i obejmowała różne okresy życia obu kapłanów. 10 lat temu, po nagłej śmierci abp. Życińskiego, na jego miejsce do posługi w diecezji lubelskiej został powołany abp Stanisław Budzik.
Obraz zmarłego metropolity jest ciągle żywy w pamięci wielu ludzi. Brzmi w uszach jego charakterystyczny tembr głosu, przechowujemy pamiątki, które po nim pozostały, sięgamy do myśli zawartych w jego książkach.
– Mimo upływu lat od jego niespodziewanego odejścia, ciągle pamiętamy miejsce i moment, w którym dotarła do nas szokująca wiadomość o śmierci arcybiskupa w Rzymie. W moim wypadku była to Galeria Porczyńskich w Warszawie, gdzie odbywała się z udziałem prezydenta Rzeczpospolitej i nuncjusza apostolskiego w Polsce gala nagród św. Kamila w związku ze Światowym Dniem Chorego. W pewnym momencie podeszła do mnie dziennikarka z telewizji i przekazała kartkę, na której widniały trzy lapidarne słowa: „Zmarł abp Życiński.” To niemożliwe, pomyślałem. Przecież jeszcze wczoraj dzwonił do mnie z Rzymu, pytając o wiadomości z Komisji Wspólnej na temat podatku od usług konserwatorskich. Obawiał się, że jego wprowadzenie dotknie boleśnie parafie nadwiślańskie archidiecezji lubelskiej, uczestniczące w unijnym projekcie restauracji zabytkowych kościołów. Zawsze się troszczył o innych, zabiegał o wielkie i małe sprawy, zapominając o sobie i o swoim zdrowiu. Ale nie było czasu na myślenie, bo zaraz pojawiła się prośba o wyjście z sali i pierwszy komentarz dla mediów – abp Stanisław wspomina moment, kiedy dotarła do niego informacja o śmierci abp. Józefa.
Mówiąc o nim abp Stanisław podkreśla, że odszedł człowiek gorącego serca i głębokiego umysłu, życzliwy i ufny wobec każdego, ale bezkompromisowy wobec fałszu i zła. Wprowadzał optymizm wiary w trudne ludzkie sprawy, umiał w sposób dyskretny pomagać znajdującym się w potrzebie. Był człowiekiem dialogu umiejącym nawiązywać i podtrzymywać kontakty z ludźmi różnych wyznań i religii, z przedstawicielami wielu środowisk, z wyznawcami rozmaitych poglądów społecznych i politycznych. Był prawdziwym budowniczym mostów pomiędzy Bogiem a człowiekiem, pomiędzy wiarą a rozumem, między nauką a religią. Był przede wszystkim człowiekiem gorącej wiary. Umiał ją przekazywać z wielkim zaangażowaniem i teologiczną kompetencją. Jego przemówienia i teksty były przesycone Ewangelią, którą umiał celnie interpretować i w mistrzowski sposób odnosić do życia oraz do współczesnych ludzkich problemów.
Więcej wspomnień będzie można przeczytać w najnowszym "Gościu Lubelskim" na niedzielę 14 lutego.