W malowaniu sakralnych obrazów odnajduje spokój. Kiedy spod jej pędzla wychodzą portrety świętych, czy kandydatów na ołtarze, prosi ich o pomoc w pracy. Maria Tyzenhauz nigdy się nie zawiodła.
Malarstwo stało się jej drogą przybliżania do Boga. Ks. prof. Ryszard Knapiński, historyk sztuki, napisał o pani Marii, że wychodzi ona z przekonania, iż wiara bierze się także z widzenia, a malując dostrzega różne oblicza Boga. Czasem to bezsilne Dzieciątko przytulone do piersi karmiącej Matki, czasem Król, któremu hołd składają Mędrcy, czasem Mąż Boleści.
– Każdy obraz jest też moją modlitwą, wołaniem do Ducha Świętego, prośbą o prowadzenie i zrozumienie otaczającego mnie świata – przyznaje autorka.
Dziennikarz Ryszard Kieraciński napisał o Marii Tyzenhauz, że jej obrazy są dla widza w pewien sposób niebezpieczne. Nie da się powiesić ich w mieszkaniu niczym parasola, który ma nas chronić przed niebezpieczeństwami. Nie uda się wśród nich żyć bez ciągłej konfrontacji naszych czynów z Tym, którego przedstawiają.
Jednym z ostatnich jej dzieł jest portret sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. To obraz, który powstał na specjalne zamówienie moderatora Ruchu Światło–Życie ks. Jerzego Krawczyka z okazji 100. rocznicy urodzin ks. Blachnickiego. Malowany olejno ze znanego zdjęcia ks. Franciszka w berecie i codziennym płaszczu, przywołuje pokój płynący z postaci sługi Bożego.
– Przyznaję, że zanim ks. Jerzy zwrócił się do mnie z prośbą o namalowanie tego portretu nie wiedziałam nic o ks. Blachnickim. Obiło mi się o uszy, że był taki człowiek i pewnie musiał być kimś wyjątkowym, skoro się o nim mówi, ale to wszystko. Przyjmując zlecenie zaczęłam poznawać tę postać. Czytać o nim, słuchać opowieści, oglądać zdjęcia, żeby lepiej móc oddać na obrazie jego charakter. Zachwyciła mnie jego prostota, zaufanie Bożej Opatrzności i Maryi Niepokalanej. Choć był uczonym profesorem, dla tysięcy oazowiczów i ludzi, którzy z nim przebywali był po prostu ojcem z miłością podchodzącym do każdego człowieka. Tak starałam się go namalować – mówi pani Maria.