Dziś obchodzimy Święto Chrztu Polski, jednak wiele informacji związanych z tym wydarzeniem nadal pozostaje tajemnicą. Nie tylko miejsce i data chrztu, ale również rola czeskiej księżniczki.
Utarte przekonania i hipotezy dotyczące chrztu Polski od dawna podważa wielu historyków. Odmienną od powszechnie przyjętych tez przedstawia też historyk z KUL prof. Piotr Plisiecki.
- Z pewnym zaskoczeniem obserwuję, że dla współczesnych mieszkańców Polski wszystko na ten temat jest jakby wiadome - mówi prof. Plisiecki. - Według mnie i wielu innych historyków sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Kiedy stawiamy sobie pytanie, kiedy i gdzie odbył się chrzest Mieszka I, powinno się odpowiedzieć: nie wiadomo.
Choć wszystko wskazuje na to, że Mieszko I przyjął chrzest na Ostrowie Lednickim, bo także w Poznaniu znaleziono baptysteria, to jednak historyk z KUL studzi związane z tymi odkryciami emocje.
- W 1945 r., kiedy Rosjanie szturmowali Poznań, dwa pociski uderzyły w katedrę i przebiły podłogę - opowiada. - Podczas odbudowy pod posadzką dokopano się do dwóch sarkofagów, prawdopodobnie Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Były oczywiście puste (od czasów najazdu Czechów około 1038 r.). Znaleziono też coś w rodzaju fragmentów misy wapiennej o średnicy ok. 2 metrów z otworem pośrodku. Rozniosła się wieść, że mamy baptysteria. Uznano, że tajemnica została rozwikłana. Niestety, okazało się, że prawdopodobnie była to tylko zwykła mieszalnia do przygotowywania murarskiej zaprawy lub ewentualnie do przechowywania materiałów budowlanych. Na podobne znaleziska natrafiono także w kilku innych miejscach.
Jak zaznacza prof. Plisiecki, na Ostrowie Lednickim natomiast rzeczywiście znaleziono pozostałości miejsca, gdzie prawdopodobnie można było udzielać chrztu. - To się zgadza - stwierdza. - Pozostaje tylko pytanie, dlaczego mielibyśmy to miejsce kojarzyć z Mieszkiem I, skoro wielu badaczy łączy czas powstania tych obiektów dopiero z Bolesławem Chrobrym. A w ogóle warto zapytać, dlaczego Mieszko I miałby się ochrzcić w Polsce?
Jak podkreśla prof. Piotr Plisiecki powszechnie wiadomo, że chrześcijaństwa nie przyjmuje się samodzielnie, do Kościoła trzeba przystąpić.- Nie mogło być tak, że Mieszko powiedział sobie, że przyjmuje chrzest i teraz nagle się ochrzcił - tłumaczy. - Chrzest wymaga odpowiedniego miejsca i odpowiednich osób, które mogą go udzielić. W latach 60. Jerzy Dowiat słusznie pisał, że Mieszka I mógł teoretycznie ochrzcić każdy duchowny spotkany na drodze, trzeba jednak pamiętać, że Mieszko I był władcą dużego i silnego państwa - podkreśla Plisiecki. - Już kilkanaście lat po przyjęciu chrztu uczestniczył bardzo aktywnie w polityce państwa niemieckiego na terenie Bawarii. Był tam traktowany jako jeden z ważniejszych książąt. Przyjęcie chrztu przez taką osobę jest bardzo ważnym aktem politycznym, kulturowym i manifestacją chrześcijaństwa. Takiego władcy nie ochrzcił przypadkowy duchowny. Musiał to być biskup. Wysłanie jednak biskupa do nas to wcale nie była taka prosta sprawa. Byłoby to ogromne przedsięwzięcie porównywalne z pielgrzymką Ottona III do grobu św. Wojciecha. A przecież nie tak daleko, na granicy państwa niemieckiego i jednocześnie świata chrześcijańskiego, tworzone były specjalnie biskupstwa po to, by właśnie w tych miejscach chrzcić pogan. Z dużym prawdopodobieństwem można więc stwierdzić, że Mieszko, wzorem wielu innych książąt, udał się do jednej ze stolic biskupich po to, by tam otrzymać chrzest. Wydaje mi się, że najrozsądniej będzie założyć, że ochrzcił się w Niemczech. Patrząc na jego postawę w latach 70.–80., kiedy w pełni niemalże uczestniczy w wewnętrznej polityce państwa niemieckiego, zwykle stoi po stronie księcia bawarskiego, a Bawaria jest miejscem najbliższego kontaktu z chrześcijaństwem, powstaje pytanie: skąd się to bierze? Co więcej, w jednym z niemieckich źródeł zapisane jest, że niejaki Mieszko, „książę Wandalów” – czyli pewnie nasz Mieszko I – został raniony w rękę zatrutą strzałą i był bliski śmierci. Postanowił prosić o wstawiennictwo św. Udalryka czczonego w Augsburgu. Kazał wykonać model swojej ręki ze złota i posłać św. Udalrykowi. Ten miał go uzdrowić. To nie jest przypadkowe zdarzenie. Przecież mógł wybrać innego świętego, po drodze miał choćby św. Wita w Pradze. To pokazuje nam, że Mieszko cały czas jest zwrócony w kierunku Bawarii.
Zdaniem prof. Plisieckiego najprawdopodobniej Mieszko I ochrzcił się w Ratyzbonie, bo to tam właśnie rezydował najbliższy biskup.
Rola Czech i księżniczki Dobrawy w przystąpieniu Mieszka I do Kościoła wzięła się, jak mówi historyk z legendy. - Biskup merseburski Thietmar (zmarły w 1018 r.) napisał kronikę, która nie podaje niestety daty, ale opisuje pewne okoliczności przyjęcia przez Mieszka chrztu. To on stworzył legendę Dobrawy, chrześcijanki, dzięki której namowom Mieszko miałby się ochrzcić - opowiada prof. Plisiecki.
Biskup Thietmar zapisał, że Dobrawa, stawszy się żoną Mieszka, postanowiła go do chrześcijaństwa przekonać. - W okresie Wielkiego Postu miała jadać mięso, by pokazać Mieszkowi, że dla niego jest w stanie zrezygnować ze swoich praktyk religijnych. Według Thietmara Dobrawa robiła tak albo w ciągu jednego Wielkiego Postu, albo nawet przez trzy Wielkie Posty. Tu pojawia się więc dodatkowo pytanie o dokładną datę przyjęcia chrztu przez Mieszka, skoro zakładamy, że Dobrawa do Polski przybyła w roku 965.
Zdaniem Thietmara właśnie tylko dzięki działaniom Dobrawy Mieszko miał się ochrzcić. - Nie chce mi się wierzyć w te opowieści - mówi prof. Plisiecki. - To w ogóle nie pasuje do tego, co wiemy o roli i znaczeniu kobiety w tamtych czasach w państwie pogańskim. Kobieta w czasach Mieszka, jak opisywał podróżnik Ibrahim ibn Jakub, traktowana była niemal jak rzecz. Służyła głównie do pracy, można ją było sprzedawać. Proszę sobie wyobrazić, że Mieszko, który był silnym wojownikiem, nagle mówi swoim podwładnym: słuchajcie, od jutra się chrzcimy, zmieniamy swoje postępowanie, odprawiamy wszystkie inne żony, zostawiamy tylko jedną, przestrzegamy postów. A oni na to: a dlaczego? – Bo mi żona kazała. To jest zupełnie niewyobrażalne.