Na wysokim brzegu Wisły, pośród sosnowego lasu, stoi dom. Jest duży, z jasną elewacją i ciemnym dachem. Otacza go cisza, w której wszystko wydaje się być lepiej słyszalne. To miejsce, w którym każdy przyjmowany jest z otwartymi ramionami
Coraz bardziej jednak dojrzewała myśl o stworzeniu Ogniska Światła i Miłości, czyli stałego miejsca, gdzie wspólnota będzie żyć razem i służyć innym poprzez rekolekcje. W 1996 roku pojawiła się możliwość wynajęcia szkoły w Kaliszanach i przystosowania jej na dom rekolekcyjny. Zamieszkały tam pierwsze osoby, które zdecydowały się swoje życie poświęcić temu dziełu. Pani Beata była jedną z nich. Rok później do wspólnoty dołączyła Dorota. Zachęcona przez swoją przyjaciółkę przyjechała na rekolekcje do Kaliszan. – Początkowo nie byłam chętna na ten przyjazd. To były rekolekcje maryjne i jestem przekonana, że to Matka Boża zaprosiła mnie tutaj. Odkryłam wówczas adorację. Wcześniej nie wyobrażałam sobie, co można robić godzinę przed Najświętszym Sakramentem, a tutaj godzina mijała niewiadomo kiedy i przynosiła wielki pokój. To był czas, kiedy szukałam drogi swego życia. Chciałam się poświęcić Panu Bogu, tylko nie poprzez życie zakonne. Po przeżyciu tych rekolekcji przyszła mi myśl, że może taką drogą powinnam pójść. Zaczęłam tu przyjeżdżać nie tylko by przeżyć własne rekolekcje, ale też by pomagać, zarówno na miejscu w Kaliszanach, jak i w innych miejscach, gdzie Ognisko prowadziło rekolekcje na zaproszenie np. jakiejś parafii – opowiada o swojej drodze Dorota. Po sześciu latach podjęła decyzję, że chce na stałe dołączyć do wspólnoty.
W podobnym czasie do wspólnoty dołączyła Irena, która znała dużo wcześniej ks. Matusika. Wiedziała, że zajmuje się on jakąś wspólnotą, ale nie była tym zainteresowana. – Pracowałam na kolei, byłam niezależna i zadowolona ze swego życia. Ks. Matusik zaprosił mnie na jedne z rekolekcji, które bardzo przeżyłam. Nie było wtedy jeszcze domu w Kalinaszanach, ale grupa osób posługiwała podczas rekolekcji w innych miejscach. Postanowiłam do nich dołączyć, nie myśląc wcale o zostaniu na stałe – opowiada Irena.
Kiedy powstał dom w Kaliszanach Irena przyjeżdżała tu coraz częściej i zaczęła kiełkować myśl, by zostać. – Zaczęłam rozważać myśl o życiu we wspólnocie. W tym czasie były także redukcje na kolei pomyślałam więc, że jak mnie zwolnią z pracy, to przyjadę do Ogniska. Z pracy mnie nie zwolnili, ale czułam, że moje życie nie jest pełne. Dopełniało się właśnie we wspólnocie dlatego mimo zawodowego awansu zostawiłam wszystko i przyjechałam do Kaliszan – daje świadectwo Irena.