W codziennym zabieganiu i zamknięciu z powodu epidemii, warto przypomnieć świadectwa ludzi, którzy odkryli sens życia dzięki doświadczeniu wiary. Jedną z takich osób jest Carol Razza, która przed kilku laty gościła w Lublinie. Opowiadała o swoim nawróceniu podczas musicalu.
Jezus przemówił
Któregoś razu wybrała się z koleżankami do teatru na musical „Jesus Christ Superstar”. – To nie była sztuka ewangelizacyjna. Pan Bóg ma jednak różne sposoby, by dotrzeć do naszego serca. Podczas sceny ukrzyżowania, którą odgrywali aktorzy, krzyż został wyniesiony wysoko i był dobrze oświetlony. Miałam wtedy wrażenie, że światło wpada też do mojego serca i nagle uświadomiłam sobie z całą mocą to, co słyszałam tysiąc razy w kościele, szkole, w katolickich mediach – że Jezus Chrystus umarł za mnie na krzyżu. Ta wiadomość stała się dla mnie tak rzeczywista i tak wlewająca pokój w moje serce, że nie mogłam się opanować. Wychodziłyśmy z teatru, a ja wszystkim dookoła na korytarzu i na ulicy mówiłam: „Jezus umarł za nas na krzyżu, czy to nie cudowne?”. Moje koleżanki uspokajały mnie, mówiąc, że on nie umarł, że o 20.00 ma następne przedstawienie. Ja jednak nie mówiłam o aktorze, ale prawdziwym Jezusie. Nie mogłam zamilknąć, choć widziałam, że dziewczyny są zażenowane moim zachowaniem. Wcale się tym nie przejęłam. To też było dla mnie coś nowego. Czułam się pierwszy raz w życiu wolna i kochana do granic możliwości – mówi Carol. – Z tą radosną wieścią pobiegłam do domu. Otwieram drzwi i mówię mojemu mężowi: „Mam cudowną wiadomość. Jezus umarł za nas na krzyżu”. Paul popatrzył na mnie i powiedział: „To miło”, po czym wrócił do swojej pracy. Potrzebowałam czasu, by wyjaśnić mu, co stało się w moim sercu. Szybko zrozumiał, że ja nie żartuję, że doświadczyłam szczególnej łaski, której może on sam nigdy nie doświadczy – opowiada Carol. – Wiedziałam jednak, że pokój, którego zaznałam, nie jest zarezerwowany dla wybranych. Miałam głębokie przekonanie, że Jezus chce dać go wszystkim ludziom. Warunek jest jeden – trzeba chcieć go przyjąć. Jeśli przyjedziesz po łaskę z naparstkiem, Pan napełni go po brzegi, jeśli zabierzesz wannę, też naleje po brzegi swej obfitości. Carol i Paul nie byli wcześniej zaangażowani w żadne ruchy religijne. Chodzili do kościoła, wierzyli w Pana Boga, ale poza tym nie robili nic, by lepiej Go poznać. – Zaczęliśmy szukać jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy umacniać naszą wiarę. Jeździliśmy na różne rekolekcje, zaczęliśmy czytać Biblię. Nasze oczy zupełnie inaczej zaczęły postrzegać rzeczywistość. Trafiliśmy w końcu na Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, gdzie pewna świecka kobieta nauczała o Jezusie i mówiła o swoim życiu, jak Bóg w nim działa. Na tych rekolekcjach modlono się nad nami o wylanie darów Ducha Świętego. Po tej modlitwie mój mąż powiedział, że za jakiś czas ja będę jak ta kobieta. Będę stawać przed ludźmi w różnych zakątkach świata i mówić, że Jezus ich kocha i chce działać w ich życiu. Dziś wiem, że mój mąż powiedział wtedy proroctwo dla mnie – mówi Carol. Tak się rzeczywiście stało. Jej obecność w Lublinie jest na to dowodem.•