Wielu ludzi nie wie, jak wielkie skarby znajdują się w maleńkim kościółku nad Wisłą, a prawdopodobnie nikt nie kojarzy go z początkiem nauki o nieśmiertelności duszy.
Kiedyś Piotrawin ważniejszy był niż krakowska Skałka. Do niewielkiej wsi pod Kazimierzem Dolnym przybywali pielgrzymi z całego kraju i to nie tylko zwykli obywatele, ale również biskupi, książęta i królowie.
A wszystko – jak głosi legenda – za sprawą cudu, jaki dokonał się w XI w., kiedy to biskup krakowski Stanisław ze Szczepanowa mocą swej modlitwy wskrzesił z martwych szlachcica, byłego właściciela Piotrawina.
Tym szlachcicem był niejaki Piotr Strzemieńczyk, który przed śmiercią sprzedał wieś biskupowi Stanisławowi. Rodzina zmarłego, nakłoniona przez króla Bolesława Śmiałego, będącego w zatargu z krakowskim biskupem, pozwała kościelnego hierarchę przed sąd królewski, zarzucając bezprawne zagarnięcie rycerskiego majątku.
Aby wykazać swoją niewinność, biskup Stanisław musiał przedstawić świadków transakcji. Niestety, Piotr nie żył już od trzech lat, a inni świadkowie bali się gniewu króla. Biskup udał się wiec do starego kościółka w Piotrawinie. Tam polecił odkopać grób zmarłego rycerza i w gorącej modlitwie zwrócił się do Boga, by pozwolił rycerzowi zmartwychwstać i dać świadectwo prawdzie. Po modlitwie dotknął pastorałem zwłok Piotra i kazał mu powstać z grobu. Rycerz wyszedł z grobu, włożył na siebie kościelną albę i – prowadzony przez biskupa – udał się przed sąd królewski.
Przed zgromadzonymi na błoniach nadwiślańskich między Solcem a Piotrawinem królem i jego świtą zmartwychwstały Piotr Strzemieńczyk potwierdził, że sprzedał wieś biskupowi Stanisławowi, po czym odprowadzony przez biskupa na cmentarz, z powrotem ułożył się w trumnie.
Te informacje pochodzą z relacji Wincentego z Kielczy, hagiografa, autora żywotów św. Stanisława BM. Podobno na wskrzeszenie Piotra, którego dokonał św. Stanisław, powoływano się na uroczystych sesjach na soborze w Bazylei, kiedy tworzono naukę o nieśmiertelności duszy.
Kościół, który w połowie XV w. jako wotum za cud św. Stanisława, nieopodal grobu Piotra Strzemieńczyka, ufundował bp Zbigniew Oleśnicki, pozostał do dzisiejszych czasów w niezmienionym kształcie. Wieś natomiast w tamtych czasach stała się ważnym ośrodkiem kultu św. Stanisława. Ze względu na legendę o wskrzeszeniu rycerza Piotra, sam kościół otaczany był szczególną opieką duchowieństwa. Za przyczyną biskupów krakowskich powiększały się zbiory naczyń, szat i sprzętów liturgicznych.
W latach 2011–2013 w kościele trwały prace archeologiczno-konserwatorskie. Po długiej przerwie niewielkie pomieszczenie połączone z kościołem ponownie stało się muzeum. – Mamy takie eksponaty, które pragnęłaby mieć w swoim posiadaniu niejedna galeria – zapewnia ks. Piotr Chibowski, proboszcz piotrawińskiej parafii. – Sąd „Salomona”, alabastrowa płaskorzeźba z połowy XVI w., bywała wypożyczana już do różnych muzeów – dodaje. Jeden z naukowców, podsumowując prace konserwatorskie, stwierdził nawet, że kościół w Piotrawinie „nie jest zakrystią arcybiskupa, ale zakrystią papieża”.
Najstarszą pamiątką w wyposażeniu kościoła jest gotycka tablica upamiętniająca fundację kościoła piotrawińskiego. Jest też płaskorzeźba przedstawiająca Marię z Dzieciątkiem w otoczeniu patronów kościoła św. Tomasza i św. Stanisława BM oraz klęczącego fundatora kościoła bp. Zbigniewa Oleśnickiego z modelem świątyni. – Ciekawostką jest również późnorenesansowy zabytek sztuki tkackiej – tzw. kapa odnaleziona podczas remontu dachu – podkreśla ks. Piotr.
W kościelnym muzeum na ścianie od kilku lat wiszą małe obrazy. To wota dziękczynne, fundowane przez osoby przybywające do grobu Piotrowina. Pochodzą głównie z pierwszej połowy XVII w. i choć nie są to być może nadzwyczajne arcydzieła malarskie, to informują o otrzymanych przez ofiarodawców łaskach za wstawiennictwem św. Stanisława. Większość z nich przedstawia cudowne uzdrowienia z różnych przypadłości. – Co ważne, wszystkie podpisane są w języku polskim, a nie łacińskim – zwraca uwagę proboszcz.
Choć w Piotrawinie znajduje się zabytek klasy zero i Wisła jest równie piękna jak w Kazimierzu, próżno wyglądać tu tłumów turystów. W słoneczne dni samochody suną jedynie w stronę sławnego miasta artystów. Warto jednak zboczyć nieco z trasy, by zobaczyć niezwykłe sanktuarium. Proboszcz zaprasza zarówno turystów indywidualnych, jak i grupy zorganizowane.