„Jeden z nas otrzymywał puszkę z cyklonem, stawiał ją na posadzce, kładąc na wierzch kawałek żelaznej rurki, drugi brał do ręki dosyć ciężki młot i uderzał, wybijając dziurę. By przeżyć, mieliśmy kilka sekund na ucieczkę” – pisał w swoich wspomnieniach Tadeusz Nieścior, jeden z więźniów obozu na Majdanku.
Barak śmierci
Tuż za łaźnią znajdowały się komory gazowe. Podczas funkcjonowania obozu nie były one połączone z łaźnią męską, tak jak dziś. – Połączenie wybudowano w 1946 roku, kiedy wielka burza uszkodziła wiatę przy komorach gazowych. Tak więc dzisiejszy łącznik nie jest oryginalną budowlą, dlatego też użyto do jego konstrukcji innego koloru drewna – wyjaśnia przewodnik.
Urządzenia zagłady na Majdanku powstały, jak wiele na to wskazuje, z inspiracji Odila Globocnika, który przy różnych okazjach dokonywał inspekcji obozu i szczególnie interesował się komorami gazowymi. Można poza tym przypuszczać, że decyzja o wybudowaniu w obozie komór do mordowania ludzi pośrednio łączyła się z rozkazem Himmlera z 19 lipca 1942 roku, w którym wyznaczył on datę 31 grudnia 1942 roku jako termin „oczyszczenia” Generalnego Gubernatorstwa z Żydów.
Przebywający w obozie więźniowie nie mieli na ogół możliwości obserwowania z bliska wydarzeń, które miały miejsce w pobliżu komór, nie mówiąc o samych komorach. Kierownictwo Majdanka starało się bowiem utrzymywać gazowanie ludzi w tajemnicy. Z tego względu odbywało się ono przede wszystkim wieczorem lub w nocy, a w trakcie egzekucji uruchamiano silniki ciągnika lub samochodu ciężarowego w celu zagłuszenia krzyków mordowanych. Polska więźniarka Maria Bohdanowicz, która była zatrudniona w szwalni, położonej obok drogi prowadzącej z pól więźniarskich do baraków łaźni i komór gazowych, wspomina: „Pamiętam, że kiedy pracowałam wtedy na nocnej zmianie w szwalni, Niemcy zagłuszali krzyki gazowanych pracą traktora, który w tym czasie uruchamiano”. W warunkach Majdanka nie dało się całkowicie ukryć zagłady w komorach, tym bardziej że od maja 1943 roku, kiedy do obozu przybyło kilkanaście tysięcy Żydów, mordowanie przeprowadzano czasami w ciągu dnia.
Eksterminacja gazem wzmogła się w październiku i listopadzie 1942 roku, gdy do obozu zaczęto przywozić Żydów z likwidowanych na terenie powiatu lubelskiego gett. Część deportowanych zamordowano bez wpisywania do ewidencji obozowej. Poza tym od jesieni 1942 roku przyprowadzano na Majdanek na stracenie Żydów z obozu przy ul. Lipowej i Żydówki wyselekcjonowane w obozie na Flugplatzu.
W pierwszych miesiącach 1943 roku w komorach zabijano głównie chorych, a od wiosny również ofiary selekcji wstępnych organizowanych wśród przywożonych do obozu Żydów. Pod koniec sierpnia na Majdanku zlikwidowano w ten sposób kilkudziesięciu członków Sonderkommanda KL Auschwitz.
Gazowanie ludzi w obozie koncentracyjnym w Lublinie trwało przypuszczalnie do pierwszych dni września 1943 roku, kiedy w czasie przenoszenia kobiet z V na I pole zagazowano część chorych Żydów z rewiru męskiego i około 300 dzieci w wieku do lat 6 z getta w Białymstoku. O zaprzestaniu eksterminacji przez gazowanie mniej więcej w tym czasie świadczy informacja zawarta w meldunkach obozowego ruchu oporu. W raporcie z 16 października 1943 roku stwierdza się, że „likwidacja Żydów nie następuje, gdyż od 6 tygodni nie było wybierania Żydów do zagazowania”.
Dziś Muzeum na Majdanku jest szczególnym miejscem pamięci o pomordowanych. Udostępnione zwiedzającym obiekty są wołaniem, by nigdy nie powtórzyła się tragedia zagłady.• Korzystałam z materiałów Państwowego Muzeum na Majdanku.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się