Dziś pierwsza rocznica święceń biskupich ks. Adama Baba

Biskup Adam opowiedział nam o swojej posłudze, o poszukiwaniu porozumienia i nawiązywaniu relacji z młodymi ludźmi.

Justyna Jarosińska: Mija rok od przyjęcia przez Księdza biskupiej sakry. Jaki był ten czas, co się zmieniło w życiu Księdza Adama?

Bp Adam Bab: Czuję się w swoim życiu u siebie. Jestem w realizacji tego powołania, które kiedyś odczytałem. Staram się traktować przyjęcie święceń biskupich jako przyjęcie dodatkowej odpowiedzialności za Kościół - trudniejszej, głębszej, ale jeśli chodzi o realizację kapłańskiej misji, to tu aż tak wielkie zmiany nie zaszły. Sakramentalne posługiwanie się nie zmieniło. Jako biskup nie odprawiam ważniejszej Mszy św.,  nie udzielam istotniejszych rozgrzeszeń. Natomiast pewnym wyzwaniem jest możliwość kontaktu z codziennymi problemami zwykłych ludzi. Jako proboszcz czy wikariusz miałem dostęp do tych życiorysów większy, lepszy. Dlatego dziś cenię sobie nieformalne spotkania. Z drugiej strony ten rok był rokiem zupełnie nowych doświadczeń, aczkolwiek naznaczony specyfiką pandemii. Od innych księży biskupów słyszałem tylko, co by się działo w danym momencie, gdyby nie pandemia. Takiego bardziej normalnego biskupiego posługiwania doświadczyłem dopiero po Wielkanocy. Wtedy zaczęły się wizytacje i bierzmowania...

To jedne z ważniejszych działań biskupa...

Tak, i ja to bardzo lubię. Te posługi dają dużo radości i satysfakcji. Za każdym razem człowiek dociera do innej wspólnoty. Mówi do innych ludzi, poznaje nowe środowisko. Jak jest się księdzem w szeregach parafialnych, to jest się związanym z konkretną wspólnotą, z pewnym dekanalnym środowiskiem, a poznawanie nowych ludzi jest naprawdę bardzo sympatyczne. Oczywiście w czasie tych spotkań pojawiają się także różni znajomi sprzed lat, z czasów KSM.

Czy ludzie kojarzą Księdza Biskupa jedynie z młodzieżą?

Nie koncentruję się na tym. W czasie wizytacji rozmawiam z ludźmi w każdym wieku. Nikogo nie unikam ani też nie preferuję. Nie ukrywam jednak, że lubię kontakt z młodymi. Staram się cały czas obserwować, czy mam z nimi relację. Gdy coś nie działa, nie zakładam, że to ich wina. Szukam jej raczej w sobie, pytając o swój język i sposób komunikacji. O ile takie dylematy nie towarzyszą mi w kontakcie z osobami starszymi, to jednak z ludźmi młodymi bardzo się staram zachować pewną wrażliwość na ich przekaz.  

Młodzi mają dystans wobec biskupa, który wcześniej był ich duszpasterzem?

Dystans w przestrzeni liturgicznej na pewno jest, ale gdy pojawia się okazja do bezpośredniej rozmowy, myślę, że on mija. Inaczej jest w kontekście młodzieży, której udzielam sakramentu bierzmowania. To zazwyczaj ludzie mi nieznani. I oni nie znają mnie. Zawsze zastanawiam się, czy mówię do nich językiem zrozumiałym, trafiającym. Nigdy co do tego nie mam pewności. Staram się stworzyć klimat porozumienia, otwartości. Nie wiem, czy mi się to udaje, ale czuję taką potrzebę. 

Wydaje mi się, że szansą, by przełamywać ten dystans, są mniej oficjalne spotkania wakacyjne. Już w zeszłym roku byłem na obozach KSM i na oazach. Oczywiście zawsze odprawiam Mszę św., ale jest  czas na spotkania i rozmowy. W tym roku wybieram się na Sercańskie Dni Młodych. Przed nami też SMAL. 


Całość wywiadu z ks. bp. Adamem Babem już w najbliższym wydaniu "Gościa Niedzielnego". 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: