Do redakcji wydawnictwa i gazet pukali absolwenci, którzy po skończonych studiach musieli opuścić "wyspę wolności". Kwestia ta miała istotne znaczenie, ponieważ absolwentom z dyplomem katolickiej uczelni odmawiano zatrudnienia w instytucjach państwowych.
Do napisania tekstu tej gawędy skłoniła mnie lektura maszynopisu sztuki teatralnej pt. „Bunt ewangeliczny. Dramat w trzech aktach”, na który natknąłem się w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL. „Rzecz dzieje się latem 1949 r. we wsi podkrakowskiej”, czytamy na stronie tytułowej. Głównym bohaterem sztuki jest Janek, młody nauczyciel wiejskiej szkoły, który nie ograniczając się jedynie do nauczania dzieci, powodowany szlachetnymi pobudkami, angażuje się w ideę utworzenia we wsi spółdzielni produkcyjnej (polski odpowiednik radzieckiego kołchozu). Autorem utworu był Bronisław Mamoń, student polonistyki KUL, później krytyk literacki i teatralny, publicysta i redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Nim pojawił się w Lublinie, wcześniej przez dwa lata studiował teologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako student lubelskiej Wszechnicy należał do grupy wybijających się i rozpoznawalnych adeptów polonistyki. Bohdan Królikowski, także podówczas student polonistyki, później prozaik i autor wielu książek o problematyce historycznej zapamiętał, że starszych kolegów zajmujących się na seminarium magisterskim Norwidem żartobliwe nazywano - od nazwiska Bronisława Mamonia - „mamoniowcami”, zaś o rok młodszy rocznik „neomamoniowcami” (Grzechy pamięci, Warszawa 2002).
Interesował się dramatem religijnym; był pilnym studentem. „Rozprawę magisterską o dramatach Romana Brandstaettera napisałem w ciągu trzech miesięcy i oddałem ją niemal na rok przed terminem”, nie bez dumy wspominał po latach czasy lubelskie. Jego mentorem była prof. Irena Sławińska, teatrolog, historyk i teoretyk literatury. Pod jej kierownictwem powstała przywołana praca magisterska. Pani profesor wymieniała go jako jednego ze swoich uzdolnionych uczniów (Szlakami moich wód, Lublin 2004), aktywnego uczestnika dyskusji seminaryjnych i wakacyjnych rozmów w Smolajnach (dawniej Smołowo; działał tam ośrodek wypoczynkowy zorganizowany w letnim pałacu biskupów warmińskich, oddany w zarząd Uczelni). On z kolei niezmiennie i niezależnie od upływu czasu należał do grona osób „wpatrzonych w nią z zachwytem” (Krąg Turowicza, Limanowa- Kraków 2012).
Nadzieje związane z „Tygodnikiem Powszechnym”
B. Mamoń miał dryg do pióra. Już w czasie studiów zdradzał inklinacje literackie i zaczął pisywać do różnych gazet. Od początku wiązał swoje nadzieje z „Tygodnikiem Powszechnym”, który okazał się dla niego wielką szansą. „Jestem studentem pierwszego roku humanistyki K.U.L-u. Znajduję się w skrajnej nędzy. Matka moja, która mieszka w podkrakowskiej wiosce, nie może mi przyjść z pomocą” w dramatycznym tonie pisał w styczniu 1951 roku do jednego z redaktorów (nie znamy jego nazwiska) tygodnika. „Może za pośrednictwem Redakcji „Tygodnika Powszechnego” mógłbym gdzieś tu w Lublinie dostać kilkugodzinną pracę”, doprecyzowywał w odręcznym liście zdeponowanym w Archiwum Uniwersyteckim KUL. Nie wiemy, jaka była odpowiedź redakcji. Tak czy owak, w dwa lata później na łamach „Tygodnika” ukazała się jego pierwsza recenzja. Pozostał przy nim także wówczas kiedy pismo zostało przejęte (po odmowie opublikowania nekrologu Józefa Stalina) przez Stowarzyszenie „Pax”. Kiedy gazeta, odrodzona po odwilży gomułkowskiej wróciła do prawowitych właścicieli, kontynuował pracę w zespole, gdyż „po przełomie 1956 Szef [Jerzy Turowicz- A.D.] decyduje się go zostawić w redakcji” (Krąg Turowicza, Limanowa- Kraków 2012).
Koło Społecznie-Postępowe
Wróćmy jednak do sztuki, która - lekko przykurzona - leży na półkach Działu Zbiorów Specjalnych Biblioteki Uniwersyteckiej. Na pierwszej stronie jest adnotacja, że została „wyróżniona na konkursie „Pax” w 1955 r. Napisane ołówkiem objaśnienie pracownika biblioteki jest tropem prowadzącym do przedsięwzięcia, którego organizatorem było Koło Społeczno-Postępowe, jedna z organizacji akademickich działających w lubelskiej Alma Mater. „Zawiadamiamy, że Koło Społeczno-Postępowe organizuje pod wysokim protektoratem Jego Magnificencji ks. Rektora, na terenie naszej uczelni konkurs literacki”, pisał występujący w imieniu organizacji Janusz Dunin (niekiedy używał podwójnego nazwiska: Dunin-Horkawicz), podówczas student polonistyki, przyszły profesor literaturoznawca, do prof. Andrzeja Wojtkowskiego. Autor cytowanego pisma informował jednocześnie, że jednym z celów przedsięwzięcia jest popularyzacja „problematyki pokojowej wśród studentów naszej Uczelni”. Do jury konkursu pozyskali znakomite nazwiska, m.in. profesorów Irenę Sławińską i Czesława Zgorzelskiego.
Koło zostało powołane do życia w 1951 r., w okresie kiedy działalność studencka w Polsce była wysoce reglamentowana. „Nie mogło być - nawet na KUL - stowarzyszeń o charakterze religijnym czy charytatywnych”, napisał, wspominając czasy studiów przywoływany już Bohdan Królikowski. Istotnie, nie mogło być niektórych organizacji, ponieważ zostały zlikwidowane przez władze komunistyczne. Tuż po zakończeniu II wojny światowej działalność wszystkich struktur studenckich korporacji akademickich została zakazana. Z kolei zgodnie z dekretem o stowarzyszeniach wydanym w 1949 r., z przestrzeni akademickiej zniknęły prężnie działające stowarzyszenia o przedwojennym lub starszym rodowodzie, jak np. Sodalicja Mariańska Akademików, Caritas Academica. Przestała działać wielce zasłużona Bratnia Pomoc, której zadania przejęło zwasalizowane przez rządy komunistyczne Zrzeszenie Studentów Polskich. Celem nowych władz było nie tylko podporządkowanie sobie organizacji akademickich, lecz zmiana ich oblicza. W takim czasie na lubelskiej wszechnicy pojawiło się Koło, które w swojej nazwie odwoływało się do eksploatowanej przez oficjalną propagandę oświeceniowej kategorii postępu.
Koło Społecznie-Postępowe Studentów KUL było młodzieżową przybudówką Stowarzyszenia „Pax”, organizacji utworzonej po II wojnie światowej przez Bolesława Piaseckiego. Przed wojną był liderem skrajnie prawicowej partii młodzieżowej Ruch Radykalno-Narodowy Falanga, w czasie wojny walczył w podziemiu, zaś po wojnie - jak to celnie i prześmiewczo ujął Stefan Kisielewski - „stał się katolickim komunistą” (Abecadło, Oficyna Wydawnicza 1990). Stowarzyszenie zrzeszało tzw. katolików postępowych, którzy chcieli połączyć - niczym wodę z ogniem - załażenia marksizmu z doktryną katolicką. Grupa Bolesława Piaseckiego odwołując się do idei patriotyzmu, starała się czynnie zaangażować katolików w przemiany ustrojowe i społeczno-gospodarcze działania rządu. Utworzone w Lublinie Koło Społecznie-Postępowe jako przyczółek stowarzyszenia miało rozpowszechniać tę ideę w środowisku akademickim. Poza tym, jak to ujmował Janusz Dunin-Horkawicz, miało się stać kuźnią PAX-owskich kadr (Przystanek na wyspie wolność, Lublin 1993). Organizacja działała dosyć prężnie pozyskując swoich członków, studentów, głównie polonistyki, filozofii i historii. Nie znajdowało zwolenników, jak konstatował Stanisław J. Rostworowski - jeden z aktywnych działaczy PAX-owskiej, później poseł na Sejm PRL - wśród adeptów historii sztuki (Agenda Paxu na KUL-u, Lublin - Wrocław 2015). Lubelskie Koło było zależne od władz organizacji Bolesława Piaseckiego. „Materiały przychodziły z centrali Paxu”, czytamy w publikacji przywoływanego już S. Rostworowskiego. Pieczę nad członkami zarządu sprawowała Janina Kolendo, ówcześnie redaktor naczelna „Życia i Myśli”, prywatnie siostra drugiej żony Bolesława Piaseckiego. Także nagrody w konkursie na temat pokoju były fundowane przez stowarzyszenie.
Od spraw socjalnych, aż po ideę pokoju
Zaakceptowana prze władze Uczelni organizacja, skupiała wielu aktywnych studentów, którzy podkreślając swój związek z Kościołem, szukali przestrzeni do działania. Na Uniwersytecie mieli do dyspozycji „wywalczone” u władz pomieszczenie i tablicę ogłoszeń; zabiegali o sprawy bytowe swoich kolegów (stypendia, zapomogi, akademiki), zapraszali na Uczelnię różnych prelegentów ze świata kultury i polityki. Poza Uniwersytetem skupiali się wokół dodatku „Słowa Powszechnego” - „W Młodych Oczach”, specjalnego dodatku do dziennika wydawanego przez Stowarzyszanie „Pax”. Na łamach tego dodatku pojawiały się artykuły działaczy Koła, odzwierciedlające poglądy grupy oraz prezentujące próbki ich twórczości literackiej. Jednym z tematów podejmowanych była problematyka pokoju, zagadnienie będące tak w agencie propagandy państwowej jak i Stowarzyszenia „Pax”. Idea pokoju stała się przedmiotem konkursu literackiego; przystępowali do niego różni studenci, także niezwiązani z „Pax”-em, jednym z nich był Bronisław Mamoń.
Zgłaszający akces do Koła kierowali się, jak to zazwyczaj bywa w życiu, różnymi względami. Wielu z nich pewnie wyznawało wiarę w możliwość pogodzenia ideologii komunistycznej i doktryny katolickiej. Dla innych było to forum, gdzie mogli prezentować swoją twórczość literacką. Poza wszystkim przynależność do Koła dawała szanse znalezienia pracy w różnych agendach Stowarzyszenia „Pax”, które prowadziło wcale niemałą działalność gospodarczą, m.in. posiadało Instytut Wydawniczy „PAX”, który na wiele lat zdominował polski rynek prasy „katolickiej”, wydawał kilka pism, takich jak: „Słowo Powszechne”, „Kierunki”, „Wrocławski Tygodnik Katolików”, „Życie i Myśl”, „Zorza”). Do redakcji wydawnictwa i gazet pukali absolwenci, którzy po skończonych studiach musieli opuścić „wyspę wolności”. Kwestia ta miała istotne znaczenie, ponieważ absolwentom z dyplomem katolickiej uczelni odmawiano zatrudnienia w instytucjach państwowych. „Obszedłem wszystkie większe biblioteki w mieście, ofiarowując swoje usługi. I za każdym razem była ta sama reakcja, kiedy okazywałem dyplom KUL-u: „Nie skorzystamy. Mamy komplet pracowników”, wspominał Bronisław Mamoń.
Epilog
Autor przywoływanej na początku sztuki po zakończeniu studiów w Lublinie oddał się publicystyce; stał się opiniotwórczym krytykiem teatralnym. Jego obecność na premierach teatralnych była zauważana. I tak np. Jerzy Zawiejski wspominając premierę swojej sztuki „Pożegnanie z Salomeą” w Teatrze Starym w Krakowie odnotował: „Po przedstawieniu […] wpadł też Mamoń” (Dzienniki, t. II, Warszawa 2012). Stał się autorem wielu esejów, spod jego pióra wyszła monografia o Karolu Ludwiku Konińskim i biografia o Zofii Starowieyskiej-Morstinowej. Organizator konkursu, Koło Społecznie-Postępowe, okazało się efemerydą; istniało zaledwie sześć lat, w 1957 r. definitywnie zakończyło swoją działalność. Po przemianach w latach dziewięćdziesiątych w Polsce rozpoczął się proces odtwarzania wielu korporacji i stowarzyszeń akademickich. Myśl, aby reaktywować Koło nigdy się nie pojawiła.