Wychowywała się wśród Świadków Jehowy. Pierwszą Komunię św. przyjęła z własnej woli w wieku 22 lat. Zaledwie trzy lata później wstąpiła do klasztoru.
Siostra Benedykta Karolina Baumann ze Zgromadzenia Sióstr św. Dominika jest polonistką, blogerką, reżyserką, scenarzystką i nauczycielką. Jest też autorką dwóch powieści: „Na końcu schodów” oraz „Niebo w kolorze popiołu”. Tę ostatnią wydało wydawnictwo Edycja Świętego Pawła. 28 czerwca s. Benia zaprezentowała swoje książki lubelskim czytelnikom w księgarni Świętego Pawła przy ul. Królewskiej. Spotkanie ze znaną zakonnicą poprowadził prof. KUL Lech Giemza.
Zrealizowane marzenie
Była okazja, by usłyszeć, co siostra Benedykta ma do powiedzenia w kwestii świętości, dobrej i złej literatury, ale przede wszystkim spotkanie autorskie pozwoliło przybliżyć bohaterki książek s. Baumann, postaci realne: dominikanki s. Julię Rodzińską i matkę Kolumbę. Siostra Benedykta opowiedziała czytelnikom o dwóch zakonnicach, które swoje życie poświęciły Panu Bogu. Pierwszą ze swych książek s. Benia napisała na prośbę matki generalnej, która chciała, by powstała powieść o założycielce zgromadzenia dominikanek.
– W życiu powieści nie pisałam, ale zabrałam się z radością do pracy – opowiada. – W przypadku drugiej książki zrealizowałam swoje wieloletnie marzenie, żeby napisać coś o s. Julii Rodzińskiej, która rok przed moim wstąpieniem do klasztoru została ogłoszona błogosławioną. Ta kobieta oddała życie za współwięźniarkę w obozie. Dostałam zielone światło od przełożonych i z radością zabrałam się za pisanie, ale okazało się, że nie ma żadnych materiałów dotyczących życia s. Julii, żadnych zapisków. Pozostała zaledwie wysłana przez nią do rodziny jedna kartka z wakacji. Musiałam trochę pogrzebać w opracowaniach dotyczących okupacji Wilna i Wileńszczyzny – wspomina dominikanka. – Okazało się, że to nie jest takie proste, bo były materiały o wszystkim, tylko nie o siostrach zakonnych. Interesowało mnie jednak jeszcze to, jak funkcjonowała Armia Krajowa. Resztę wypełniłam sama swoją pisarską fantazją. To było duże wyzwanie. Książka o s. Julii musiała mieć inną konstrukcję fabularną niż ta o matce Kolumbie – przyznaje. Siostrze Benedykcie udało się stworzyć powieść wyjątkową o niezwykłej zakonnicy, która – sama osierocona w dzieciństwie – przez całe życie z czułością i wielką wrażliwością opiekowała się opuszczonymi dziećmi, a później dała świadectwo miłości bliźniego w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof.
Przypadkowe nawrócenie
Siostra Benedykta Baumann nie jest typową zakonnicą. Nie była grzeczną dziewczyną jeżdżącą na rekolekcje, z Kościołem nie miała nic wspólnego. – Moja mama była aktorką, a opiekowała się mną babcia, która należała do Świadków Jehowy. Nie znosiłam chodzenia na ich spotkania. Z czasem znalazłam sobie swoją „sektę” – śmieje się s. Benedykta. – Miałam guru, którym była kobieta, więc naprawdę bardzo mi to imponowało – dodaje. Nawrócenie przyszło nagle, dosłownie przypadkowo. – Najpierw nawróciła się moja mama, która wyciągnęła mnie na rekolekcje wyjazdowe. Tam poznałam niesamowitych ludzi, którzy niczego ode mnie nie chcieli, a dawali akceptację i miłość – wspomina dominikanka. – Zaproponowali przygotowanie do Pierwszej Komunii i tak się zaczęło. Rok później był sakrament bierzmowania, a po 3 latach – klasztor – podsumowuje tę historię. Dziś s. Benedykta, która zakonne imię zawdzięcza swojej idolce św. Teresie Benedykcie od Krzyża, pracuje w kłodzkim liceum, prowadzi grupę teatralną Dzikie Koty, pisze scenariusze spektakli teatralnych, prowadzi również bloga i profil na Facebooku Zakonnica bez przebrania, gdzie dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat literatury, sztuki, życia zakonnego i współczesnego świata. Od niedawna siostra prowadzi również autorski profil na Instagramie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się