O starcie na igrzyskach w Tokio, codziennym życiu sportsmenki i planach na przyszłość mówi Laura Bernat – pływaczka z AZS UMCS Lublin, najmłodsza członkini polskiej kadry olimpijskiej.
Jakub Sarek: Jak ocenia Pani swój występ w Tokio?
Laura Bernat: Jestem bardzo zadowolona ze swojego startu w eliminacjach. Za to z tego półfinałowego już mniej. Nie mogłam się do końca skupić i byłam bardzo rozproszona.
Jak przebiegała aklimatyzacja w stolicy Japonii?
Niezbyt idealnie, ponieważ bardzo dawała o sobie znać różnica czasu. To z kolei wiązało się z ogromnym problemem z zaśnięciem wieczorem i mnóstwem nieprzespanych nocy, za to w dzień z odsypianiem i wypadaniem z rytmu wbrew woli.
Co sprawiło, że zdecydowała się Pani na pływanie?
Moja mama trenowała swojego czasu pływanie, tak samo jak moja siostra − obie zresztą z dużymi sukcesami, więc chcąc nie chcąc trafiłam na pływanie i bardzo mi się to spodobało.
Kibice widzą tylko finał przygotowań, czyli start. Nie pamiętają, że za tą chwilą stoją miesiące treningów. Jak przygotowywała się Pani do występu?
Moje przygotowania wyglądają tak, że mam mniej więcej dziesięć jednostek treningowych w wodzie tygodniowo. Do tego dochodzą treningi na siłowni dwa−trzy razy w tygodniu. Wiąże się to bardzo często z wczesnym wstawaniem, wieloma obowiązkami i wyrzeczeniami.
Ma Pani 15 lat, jest jeszcze uczennicą. Jak udaje się pogodzić naukę z pływaniem?
Połączenie nauki z trenowaniem pływania nie jest łatwym zadaniem, ale z pewnością ułatwia mi je moja szkoła ALMS (Akademickie Liceum Mistrzostwa Sportowego − przyp. red.), która jest świetną opcją dla sportowców. Mimo że zawsze na pierwszym miejscu stawiałam sport, wiem, że nie mogę zapominać o nauce i staram się robić, ile mogę, żeby nie mieć z tym problemów.