Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Lizbona zaczęła się w Garbowie

Do kogo należysz i komu służysz? Pytania postawione młodym stanowiły dla wielu początek rewolucji, która zaczęła się w obecności krzyża i ikony Matki Bożej.

Choć spotkanie już się zakończyło, emocje wciąż pozostają duże. To, czego doświadczyli uczestnicy czterodniowego Spotkania Młodych Archidiecezji Lubelskiej, na długo pozostanie w ich pamięci.

– Dla mnie to było odkrycie na miarę wyprawy Krzysztofa Kolumba do Ameryki. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę z grupą młodych ludzi śpiewał i tańczył dla Pana Boga, że będę wznosił ręce ku górze, wołając w modlitwie do Boga. A jednak tak się stało! To pierwsze tak żywe doświadczenie wiary i wspólnoty – daje świadectwo Marcin.

Wszystko wydarzyło się w Garbowie, gdzie odbył się kolejny SMAL, czyli Spotkania Młodych Archidiecezji Lubelskiej. Po rocznej przerwie spowodowanej pandemią teren wokół garbowskiego kościoła zamienił się w miasteczko namiotowe ze sceną, na której królowały wizerunek Matki Bożej i krzyż.

– Nie przypuszczałem, że tak wielu ludzi zechce przyjąć zaproszenie i przyjechać na spotkanie. Myślę, że złożyło się na to kilka elementów. Pierwszym była wielka praca wykonana przez młodych przygotowujących to wydarzenie, którzy wraz ze mną jeździli po parafiach i opowiadali o doświadczeniu przeżywania wiary. Druga sprawa to ludzka tęsknota za spotkaniem twarzą w twarz, pragnienie wzięcia udziału w czymś na żywo, a nie wirtualnie – podsumowuje tegoroczny SMAL ks. Emil Mazur, dyrektor wydarzenia.

Tegorocznym gościem głoszącym konferencje był o. Tomasz Nowak OP. – To człowiek, który ma za sobą różne życiowe zakręty, doświadczenie bycia na marginesie i drogę powstawania dzięki Jezusowi. Myślę, że jego otwartość na młodych i dzielenie się swoim życiem sprawiły, że ludzie chcieli go słuchać i tak bardzo jego słowo do nich trafiało – podkreśla ks. Emil.

O wilku i zającu

Tegorocznemu SMAL-owi towarzyszyło hasło „Tak jak Ona”. To do Maryi o. Tomasz odwoływał się w swoich konferencjach. – Jest taka anegdota, że zając bronił doktoratu przed komisją, w której siedział wilk. Wiadomo, że zając wilkowi nie podskoczy. Ale wilk był mądry i zanim zaczął mieć chrapkę na zająca, spytał, kto jest jego promotorem. Okazało się, że niedźwiedź. Tym sposobem zając bezpiecznie obronił swoją pracę. Tę opowieść można przenieść na nasze życie. Ktoś powie o sobie, że jest służebnicą. Okej, może być służebnicą, ale trzeba zadać pytanie – czyją – mówił do młodych o. Tomasz.

Podkreślał też, że to, co działo się w czasach Maryi, miało miejsce w innej kulturze. Można powiedzieć, że obecnie nasza kultura jest bardziej indywidualistyczna, rzadko ktoś do kogoś należy, nawet jeśli w trakcie obrzędu ślubu słyszymy: „Biorę sobie ciebie...”. – Żeby źle tego nie zrozumieć – żaden człowiek nie jest niczyją własnością. To „branie” oznacza tak ścisłą więź, że bierzemy za kogoś odpowiedzialność. Dotyczy to też dzieci – mówił o. Tomasz. – Kiedy byłem chłopcem, bawiłem się z braćmi, a mam ich dwóch. Z młodszym byliśmy u babci i postanowiliśmy wyruszyć na wyprawę. Ruszyliśmy na wieś. W połowie wyprawy złapała nas ciocia, która nas nie znała. Powiedziała nam stop i zapytała: „Czyjeś wyśta są?”. My, wystraszeni, odpowiedzieliśmy, że myśmy są od Staszka Nowaka. – I zaprowadziła nas do babci. Dotarło do mnie wtedy, że dobrze do kogoś należeć. Jak jesteś niczyj, to jesteś nic nie warty. Jeśli Maryja mówi, że jest służebnicą Pańską, to oznacza, że należy do Pana. Nawet tu na SMAL-u jedni mówią, że są z oazy, inni z KSM-u, inni z jakiejś parafii czy grupy. Jeśli stoi za mną jakaś fajna grupa, czuję się wzmocniony, moja wartość rośnie. Jeśli działa to w naszym ludzkim świecie, to jak bardzo działa to w świecie duchowym! Odpowiedzcie sobie na pytanie: „Czyjeś wyśta są?” – zachęcał o. Tomasz.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy