Błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński oddawał 31 grudnia 1954 r. Bogu, za pośrednictwem Pani Jasnogórskiej, kończący się rok. Napisał wtedy w swych „Zapiskach więziennych”, że oddaje ten rok „całkowicie bez żalu, bez smutku, bez zastrzeżeń”, choć spędził go w więzieniu. I dodał: „Ufam kierowniczej łasce Bożej i wiem, ile przez nią zyskuję. Nie pytam, za co i dlaczego, bo ufam. Wystarczy mi mądrość, dobroć i miłość Boga. Zresztą, czemu mam wszystko wiedzieć i rozumieć? Gdzież wtedy byłoby miejsce na ufność?”.
Wiara w Opatrzność polega na przekonaniu, że wszystko, co nas spotyka, jest zaplanowane przez Boga i prowadzi do naszego dobra. Nie musimy znać w szczegółach tego planu. Nie musimy też wiedzieć, dlaczego nas spotyka coś złego i jakiemu obecnemu lub przyszłemu dobru ono służy.
Wystarczy, że mamy świadomość, iż Bóg wszystkim kieruje i trzyma nas swoją ręką. Dlaczego nie wszystko muszę „wiedzieć i rozumieć”? Odpowiedź Prymasa Tysiąclecia brzmi: dlatego, że inaczej nie byłoby „miejsca na ufność”. Tam bowiem, gdzie wszystko opiera się wyłącznie na moim rozumie i sile mej woli, nie mogę odczuć, że to Bóg mnie prowadzi. Jeśli rzeczywiście jesteśmy dziećmi Bożymi, nasza relacja z Bogiem musi przypominać relację małego dziecka z jego mamą lub tatą. Dziecko nie wie, dokąd prowadzą go rodzice, ale im ufa. A zaufanie tworzy najsilniejszą i najpiękniejszą więź między osobami. Choć prymas przyznawał, że tak wiele nie wie, jedno wiedział o swych więziennych strażnikach: „Wszyscy nasi przeciwnicy, pomimo swej woli, współdziałają z nami, przyczyniając się do dzieła wyzwolenia w nas Bożych sił. Może i nie przypuszczają, jak wielką przysługę okazują człowiekowi, który umie korzystać z łaski Bożej”. Warto w ten sposób pomyśleć o naszych wrogach.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się