Różaniec wykonany z chleba, modlitewniki i talit to tylko niektóre z przedmiotów, jakie pracownicy Państwowego Muzeum na Majdanku zaprezentowali podczas spotkania z cyklu "Świadkowie Historii".
Wśród ponad 150 tys. osób deportowanych do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Lublinie w latach 1941-1944 byli wyznawcy różnych religii - m.in. żydzi, katolicy, świadkowie Jehowy. Mimo codziennych różnic łączyła ich wspólna obozowa niedola i poszukiwanie oparcia w wierze.
Niektórzy więźniowie KL Lublin odnajdywali pocieszenie i nadzieję w indywidualnej modlitwie odmawianej podczas apelu.
Najprostszą w realizacji formą kultu była modlitwa indywidualna, której niektórzy osadzeni poświęcali się w krótkich chwilach względnego spokoju, np. podczas apelu czy wieczorem w baraku. Leon Bochenek tak opisał swoją codzienną modlitwę „[...] nuciłem z cicha Godzinki i inne pieśni do Najświętszej Marii Panny, pieśń do świętej Tereski itd. Kilku najbliższych kolegów wiedziało, że w ten sposób odbywa się modlitwa i nie przeszkadzało mi w rozmyślaniach. Z drugiego pola miałem widok na odległy Lublin i na dwie wieże kościelne. Przenosiłem się wzrokiem i myślą do pańskiej świątyni. Czy będę mógł klęknąć kiedy przed Najświętszym Sakramentem? Czy dane mi będzie przyjąć Komunię świętą u stóp ołtarza? Tymczasem prosiłem Pana Jezusa, by chciał wejść do mego nędznego serca w sposób duchowy, w postaci komunii duchowej”.
W przypadku baraków, którymi kierował pozytywnie lub przynajmniej neutralnie nastawiony blokowy, zdarzały się także modlitwy grupowe. Najwięcej wspominają o nich więźniarki. Danuta Brzosko-Mędryk opisuje wspólne śpiewanie pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” oraz „Kto się w opiekę odda Panu swemu”. Podobnie zapamiętała to Zofia Pawłowska. Z kolei Eugenia Deskur, blokowa jednego z baraków na polu V, wspomina „Nasze Rosjanki-Babuszki zawsze się modlą”. Na polach męskich zbiorową modlitwę organizował w jednym z baraków blokowy „Kołodko”, czyli ukrywający się pod tym fałszywym nazwiskiem ksiądz Witold Kiedrowski. Podobnie postępował blokowy Antoni Wolf. W obu jednak przypadkach zwyczaj ten zakończył się szybko z powodu donosu lub pozbawienia funkcji. Autor spisanych już w 1943 r. „Trzech tygodni na Majdanku”, Antoni Trepiński, pisał: „Gromada półtysięczna stała w karnym skupieniu, wysłuchując Ewangelii odczytywanej donośnym głosem na środku szopy przez księdza Chróścickiego [...]. Po czym odmawiano szereg modlitw”. Codzienną modlitwę pieśniami zorganizował też ksiądz Andrzej Osikowicz. Tradycja ta była kultywowana aż do dnia jego śmierci - 29 grudnia 1943 roku.
W obliczu braku możliwości odprawienia liturgii podejmowano próby udzielania samej Komunii świętej. W tym celu proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lublinie, ksiądz Ignacy Żyszkiewicz, kierował akcją, w wyniku której do KL Lublin przeszmuglowano ponad 86 tysięcy komunikantów. Wewnątrz obozu, pełniący funkcję obozowego aptekarza ksiądz Witold Kiedrowski samodzielnie lub przez wyznaczonych kolegów przekazywał komunię chętnym więźniom.