Gdy wydawało się, że choroba, z którą zmagała się dziewczynka ze Świdnika, jest opanowana, Marysia nagle trafiła do szpitala.
Marysia Szlązak długie miesiące spędziła w rzymskiej klinice, gdzie walczyła z guzem mózgu - rdzeniakiem zarodkowym, medulloblastomą anaplastyczną.
Przeszła cykle chemioterapii, autoprzeszczep komórek macierzystych, kilka zabiegów, kilkadziesiąt badań, rehabilitację. Dziewczynka wyzdrowiała i mogła wrócić do Polski, włoski szpital odwiedzając tylko kontrolnie. Jak informuje jej tata Piotr Szlązak, Marysia zaczęła chodzić do przedszkola, potrafiła w miarę samodzielnie się poruszać i była w stanie uczyć się na pamięć piosenek i wierszyków.
Dwa miesiące temu dziewczynka nagle z wysoką gorączką i wymiotami trafiła do szpitala. Okazało się, że dziecko ma sepsę.
Rodzice przetransportowali Marysię do szpitala, gdzie od trzech lat jest leczona. Tam, w klinice Bambino Gesù w Rzymie, udało się opanować u dziecka infekcję, jednak niestety zdążyła ona spowodować wiele zniszczeń w organizmie.
Marysia będzie wymagać pionizacji i od nowa będzie musiała uczyć się chodzić. Znowu nie widzi, więc lekarze muszą także nad tym pracować.
Koszt leczenia we włoskiej klinice jest bardzo wysoki. - Myśleliśmy, że poradzimy sobie bez kolejnej zbiórki. Niestety, koszty dalszego leczenia i powrotu do sprawności są tak duże, że jako rodzina nie damy rady tego udźwignąć - mówi Piotr Szlązak.
Każdy, kto chciałby wesprzeć powrót do zdrowia dziewczynki, której udało się już pokonać nowotwór, może to zrobić na stronie internetowej Maria Szlązak.