Jego modlitwa upraszała łaski, łącznie ze wskrzeszeniem dziecka, o które prosiła matka. Dziś także kobiety w stanie błogosławionym proszą go o wstawiennictwo.
Żebrak
Postanowił zostać guwernerem i się dokształcać. Niestety po krótkim czasie zachorował na świerzb. Został wyrzucony z pracy, nikt nie chciał go przyjąć z obawy przed zarażeniem. Jego ciało pokryło się strupami, co sprawiało nieznośny ból. Jan wylądował na ulicy jako bezdomny. W dodatku był to czas, gdy do Lwowa zbliżali się kozacy z wielką armią. Miasto nie miało szans, by się obronić. Najeźdźcy niszczyli wszystko, a ludzi zabijali. Jan obserwował to, żebrząc pod kościołem. Był pewien, że ratunek można znaleźć tylko w Bogu i nie wątpił w to mimo swej sytuacji. Głodny i zmarznięty zakradł się do pewnego domu, by się ogrzać, i zasnął. Kiedy został odkryty przez właścicieli, okazali mu litość i przyjęli pod swój dach. Niespodziewanie też znikła jego choroba.
Po tych wydarzeniach chłopak spotkał zakonników, którzy zafascynowali go swą radością i wiarą, postanowił więc zostać pijarem. Tak narodził się Stanisław Papczyński. Wkrótce stał się cenionym kaznodzieją i spowiednikiem. W 1670 roku Stanisław otrzymał wizję Ducha Świętego, przynaglającą go do założenia zakonu poświęconego szerzeniu czci Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej. Tak też się stało. Zgromadzenie znalazło swój dom w Nowej Jerozolimie, dziś Górze Kalwarii, założonej przez bp. Stefana Wierzbowskiego. Księża marianie pracowali wśród prostych ludzi, a do ks. Papczyńskiego zwracali się w różnych swych potrzebach. Tak jest do dziś.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się