W całej Polsce media huczą o braku powołań. Z każdej strony słychać dywagacje na temat powodów tej sytuacji. Tymczasem ci, którzy dopiero co zdecydowali o wyborze kapłańskiej drogi życiowej albo zbliżają się do święceń, opowiadają, jak Pan Bóg ich zawołał.
Marcin − diakon. Niewysoki, z zawadiackim uśmiechem. Technik geodeta. Pasjonat polityki. Za kilka miesięcy będzie księdzem. − Do kościoła zacząłem częściej chodzić, gdy zbliżał się egzamin do bierzmowania. Wymyśliliśmy z kolegami, że jeśli zostaniemy ministrantami, to sprawdzian nas ominie − wspomina ze śmiechem. − Tak mnie to wciągnęło, że byłem na Mszy św. prawie codziennie. W parafii był wspaniały klimat, świetny proboszcz, fajni wikariusze. Wkręciłem się w KSM, były wyjazdy, spotkania. Czułem się w kościele dobrze. W którymś momencie kolega namówił mnie na rekolekcje powołaniowe. Nie pamiętam, czy wtedy wiedziałem już, co to powołanie. Pojechaliśmy do ojców oblatów. Czy tam odkryłem, co to powołanie? Nie wiem…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.