Pandemia sprawiła, że w wielu parafiach nie ma tradycyjnej kolędy, a kapłani odwiedzają tylko tych, którzy o to poproszą. Mimo trudnej sytuacji, wiele osób oczekuje na księdza i błogosławieństwo domu.
W różnych parafach wygląda to oczywiście różnie. Są takie wspólnoty, gdzie kolędy nie ma, ale są i takie, gdzie kapłani odwiedzają wiernych, jeśli ktoś wyrazi taką chęć. W miastach mniej osób zaprasza kapłana z wizytą duszpasterską, ale w mniejszych miejscowościach ludzie często chcą, by ksiądz odwiedził ich dom, pobłogosławił mieszkanie i mieszkańców. Jedną z takich parafii jest wspólnota w Oleśnikach, gdzie większość wiernych oczekuje na kolędę.
- Nasza parafia jest pewnie specyficzna z tego względu, że jest mała i wszyscy się znamy. Nie znaczy to oczywiście, że sto procent mieszkańców przyjmuje księdza po kolędzie, ale większość na to spotkanie czeka mimo pandemii - mówi ks. Piotr Drozd, proboszcz parafii.
Ma on za sobą już dwie nietypowe wizyty duszpasterskie, teraz trwa trzecia.
- Pierwszy raz wyszedłem do ludzi, kiedy pandemia się zaczęła, tuż przed Wielkanocą i na wszystkich padł strach. Limity w kościołach mówiące o 5 osobach odcięły wiernych od możliwości korzystania z liturgii, pomyślałem, że nie mogę tak ludzi zostawić. Postanowiłem, że przejdę przez wioskę, zatrzymując się obok każdego domu i pobłogosławię gospodarstwa i ludzi, którzy w nich mieszkają. Przygotowałem wówczas reklamówki ze specjalnym pakietem wielkopostnym, które zostawiałem na płotach domów. Kiedy ruszyłem na wieś, błogosławić gospodarstwa, ludzie stali często w drzwiach, czy wyglądali przez okno i płakali. Sam byłem bardzo wzruszony. Potem wiele osób mówiło, że było to dla nich bardzo ważne. Czuli, że nie zostali sami, że kościół o nich pamięta, że ich kapłan modli się za nich - opowiada ks. Piotr.
Drugie doświadczenie to była kolęda w ubiegłym roku.
- Ponieważ nie można było zorganizować tradycyjnej kolędy, ogłosiłem, że będę szedł przez wieś i jeśli ktoś chce, może przygotować przed domem mały stoliczek i tam się razem pomodlimy. Niektórzy chcieli by wejść do domu, więc nie odmawiałem. Byłem w maseczce dla bezpieczeństwa, czasem ludzie też zakładali w domach maseczki, by było jak najbezpieczniej, ale bardzo im zależało na spotkaniu z kapłanem i błogosławieństwie - mówi ks. Piotr.
Podobnie jest i w tym roku.
- Większość ludzi chce osobistego spotkania z księdzem. Jeśli ktoś ma obawy, przygotowuje spotkanie przed domem, ale większość prosi by wejść do środka. Ludzie mają potrzebę, by porozmawiać, czasem się pożalić, czasem podzielić radością. Nawet ci, którzy rzadko chodzą do kościoła, czy mają jakieś pretensje do duszpasterzy, zapraszają często kapłana, by o tym powiedzieć. Każde spotkanie jest szansą na spotkanie, na wyjaśnienie sobie różnych rzeczy, na wspólną modlitwę. To też jest treścią kolędy. Jako duszpasterz chcę być blisko ludzi, bo do nich jestem posłany. Szanuję, jeśli ktoś ma obawy, żeby się spotkać, ale także przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa, nigdy spotkania nie odmawiam - podkreśla ks. Piotr.