Na Mszę św. przychodzą tu ludzie, którzy Najświętszy Sakrament mają dosłownie za ścianą, ale też tacy, którzy muszą pokonać często minimum kilkanaście kilometrów. Wszystkich przyciąga patron od spraw po ludzku beznadziejnych
Przeszło ćwierć wieku temu ks. prałat Tadeusz Pajurek, będący ówcześnie kapelanem szpitala psychiatrycznego w Lublinie, zapragnął wybudować przy szpitalu kościół. Nie miał jednak na to pieniędzy.
Żeby zrealizować swoje marzenie, postanowił finansowania szukać za granicą. W tym samym czasie powstała fundacja polsko-niemiecka, która miała za zadanie wspierać w Polsce cele społeczne i kulturalne. Ks. Pajurek wiedział, że kościoła nie wybuduje, ale postanowił stworzyć ośrodek rehabilitacyjny dla osób z zaburzeniami psychicznymi, oczywiście z kaplicą.
Dziś, po 30 latach działania ośrodka i blisko 25 latach funkcjonowania kościoła rektoralnego im. św. Judy Tadeusza, miejsce to jednoczy ludzi z różnych środowisk i służy nie tylko tym, z myślą, o których zostało wybudowane.
Od sześciu lat rektorem kościoła, który oficjalnie wchodzi w skład lubelskiej parafii Matki Bożej Fatimskiej, jest ks. Jerzy Cieślicki, człowiek, który przez długi czas był Sekretarzem Generalnym Polskiej Misji Katolickiej w Paryżu. Dziś z powodzeniem prowadzi duszpasterstwo ludzi, którzy, choć mają swoje parafie, często właśnie kościół św. Judy Tadeusza wybierają, by Panu Bogu oddawać chwałę.
- Przychodzą do nas pacjenci i pracownicy szpitala, ale też mieszkańcy z okolicy - mówi ks. Jerzy. - Jest także wiele osób, które po prostu upodobały sobie ten kościół, i na niedzielne Msze św. przyjeżdżają nie tylko z innych dzielnic Lublina, ale także z innych miejscowości.
Ksiądz Jerzy uważa, że to zasługa św. Judy Tadeusza, ale też faktu, że w kościele jest ciepło. - To dla ludzi ważne, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. U nas mogą ściągnąć płaszcze. Niektórzy mówią, że to kościół z szatnią, bo często swoje okrycia wierzchnie zostawiają za drzwiami, w szpitalu - śmieje się rektor.
Dla wielu dodatkową atrakcją jest ogród wokół kościoła, który stanowi ozdobę, ale jest też swojego rodzaju miejscem terapii dla pacjentów. Przychodzą tu także w ciągu dnia ludzie z zewnątrz, żeby się zrelaksować czy pomodlić przed figurą Matki Bożej.
Do kościoła przyzwyczajają się i pacjenci szpitala neuropsychiatrycznego, ośrodka “Misericordia” i często całe ich rodziny. Po opuszczeniu murów szpitalnych wracają, czując się związani z miejscem, klimatem, a także z działaniami podejmowanymi przez tutejszych duszpasterzy. - Kiedyś jedna pani, odwiedzając pacjenta w szpitalu, przyszła do naszego kościoła. Usłyszała, że organizujemy Wigilię dla osób samotnych, ubogich i potrzebujących. Napisała do mnie maila z zapytaniem, czy może jakoś pomóc. Tak się wciągnęła, że pomaga każdego roku.
Nad społecznością skupioną wokół kościoła czuwa św. Juda Tadeusz. - To krewny Pana Jezusa - wyjaśnia ks. Jerzy. - Jest patronem spraw trudnych i po ludzku beznadziejnych. Utarło się przeświadczenie, że ma przysłowiowe “wejście”.
W każdy czwartek o godz. 18 odprawiana jest Msza św. za wstawiennictwem św. Judy Tadeusza. Ludzie na kartkach piszą swoje intencje i wrzucają je do specjalnej skrzynki. - Na początku, jak przyszedłem tu pracować, było ich zaledwie kilka co tydzień, teraz dochodzi nawet do 100.
Ludzie, jak mówi ks. Cieślicki, najczęściej proszą św. Judę o uratowanie małżeństwa. - Owszem są prośby o zdrowie, rozwiązanie trudnych problemów życiowych, ale najwięcej jest właśnie tych związanych z uzdrowieniem relacji małżeńskiej.
I św. Juda Tadeusz działa. - Docierają do mnie informacje, że modlitwy zostały wysłuchane - podkreśla ks. rektor. - Ostatnio nawet była pani, która chciała ufundować konkretne wotum jako podziękowanie za doświadczoną łaskę.
Intencje do czwartkowej modlitwy napływają do kościoła św. Judy Tadeusza także z całej Polski, a nawet z zagranicy, dzięki stronie internetowej judalublin.pl. Każdy przez specjalny formularz może złożyć swoją intencję.