Każda z sióstr ma własną drogę powołania. Jedne odkrywają ją w dzieciństwie, inne w dorosłym życiu. Łączy je wielka radość i pokój w sercu, jakiego nigdzie indziej nie znalazły.
Didaco Bessi miał dwie wielkie miłości: Najświętszą Maryję Pannę i Eucharystię. Z tego źródła wypływały wszystkie jego działania i nieustanne przynaglenie, by nieść Jezusa w miejsca biedy, zagubienia, samotności czy choroby. Można go było spotkać o każdej porze dnia, a nierzadko także nocy, gdy odwiedzał potrzebujących w swojej parafii w Iolo. To mała miejscowość niedaleko Prato w północnych Włoszech. W drugiej połowie XIX wieku żyło się tam trudno. Niedawna epidemia cholery zdziesiątkowała mieszkańców, pozostawiając wiele sierot. Jednocześnie pobliskie Prato stawało się centrum przemysłu włókienniczego, co zapewniało rozwój okolicy i dawało nadzieję na lepsze życie, ale niosło też liczne zagrożenia moralne. Dlatego ks. Didaco Bessi ciągle miał coś do zrobienia.
– Już jako mały chłopiec chciał zostać kapłanem. Rodzice, widząc jego pragnienie, zgodzili się, by co dzień na piechotę udawał się do Prato, gdzie tamtejszy kapłan udzielał mu lekcji i zachęcał do wzrostu w wierze – opowiada s. Maria, dominikanka.
Wśród swoich
Kiedy skończył 18 lat, wstąpił do seminarium w Prato. Tam zapisał się do Stowarzyszenia Najświętszego Sakramentu, którego celem było szerzenie miłości do Eucharystii i modlitwa. W 1878 roku spełniło się jego marzenie i został kapłanem. Ówczesnym zwyczajem było kierowanie młodych duszpasterzy do pracy w ich rodzimych parafiach. Ksiądz Didaco trafił więc do Iolo. Przez 13 lat wspierał proboszcza, który będąc słabego zdrowia, coraz więcej obowiązków przekazywał młodemu wikaremu. Zadań przybywało. By wykonywać je dobrze, postanowił wstąpić do Trzeciego Zakonu Dominikańskiego. To gałąź dla ludzi różnego stanu, zarówno świeckich, jak i duchownych, którzy chcą żyć ideałami św. Dominika. Najważniejsze to modlitwa, pokuta i nauka. Do nich przylgnął także ks. Didaco.
Wszystko, co miał, oddawał biednym. Odwiedzał chorych, nauczał dzieci, dbał o młodzież. Organizował w parafii nowe stowarzyszenia, był kierownikiem duchowym wielu osób. Kiedy zmarł proboszcz, ks. Bessi go zastąpił. Jego działania na rzecz potrzebujących jeszcze się wzmogły, a o jego postawie i nauczaniu słyszano w okolicy – był zapraszany z kazaniami do innych parafii i klasztorów. Służąc sakramentem spowiedzi, prowadził duchowo m.in. dziewczęta, które odczytywały w swoim sercu chęć służenia Bogu.
Ojciec zgromadzenia
– Widząc te pragnienia, ks. Didaco angażował dziewczęta w różne dzieła pomocy w parafii, a z czasem zaproponował im życie wspólne, tworząc Instytut Miłosierdzia Sióstr Najświętszej Dziewicy Różańca Świętego. Zadaniami dziewcząt były opieka nad dziećmi, odwiedzanie chorych i umierających oraz pomoc ubogim i opuszczonym. Tak wyglądały początki naszego zgromadzenia, które oficjalnie powstało 8 września 1895 roku, przyjmując nazwę Siostry Dominikanki Matki Bożej Różańcowej – opowiadają historię zgromadzenia siostry.
Wzorem dla zakonnic stała się reguła dominikańska, która zakładała życie wspólne, modlitwę, codzienne rozważanie słowa Bożego i Eucharystię, głoszenie, rozważanie życia Maryi i modlitwę różańcową. – Z duchowości wypływa nasze działanie. Chcemy, jak Maryja, rozważać Słowo, dawać świadectwo i głosić Jezusa poprzez codzienne obowiązki. Choć czasy się zmieniły od chwili powstania zgromadzenia, to charyzmat wciąż jest aktualny – podkreślają siostry.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się