Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Najcenniejszy jest czas

Z wykształcenia historyk, od niedawna kluczowy wolontariusz Caritas. Paweł Miszczuk przekonuje, że pomagając, odpoczywa.

Nie wybierał się na Galę Caritas. – Miałem wtedy służbowe szkolenie – wspomina. – O 7.00 zadzwoniła jednak koleżanka i poprosiła, żebym z nią tę imprezę poprowadził. Wszystko miało się zacząć za trzy godziny.

Oczywiście się zgodził. – Paweł zawsze jest chętny do każdej pomocy – podkreśla Joanna Bańczerowska, rzeczniczka prasowa Caritas. – Dostałem scenariusz, wiedziałem, kto w tym roku otrzyma wyróżnienie, kogo Caritas doceni za bezinteresowną pomoc – zaznacza. Tym bardziej doznał prawie szoku, jak mówi, gdy w pewnym momencie usłyszał tekst spoza scenariusza, że wolontariuszem roku w Centrali Caritas został właśnie on. – Zdecydowanie uważam, że to tytuł na wyrost – mówi z przekonaniem. – Myślę, że jest wiele osób, które bardziej na co dzień angażują się w pomoc, w działania wolontaryjne, którzy robią więcej. Ja jestem tu od niedawna.

Jednak kapituła postanowiła wyróżnić właśnie jego. – Pawła w każdy piątek można spotkać w świetlicy dla dzieci, ale też często przemyka ulicami, rozwożąc paczki dla seniorów – informują pracownicy Caritas AL. – Na co dzień jest nauczycielem historii w Szkole Podstawowej nr 6 w Lublinie, gdzie również w swoich uczniach zaszczepił ducha wolontariatu, zakładając Szkolne Koło Caritas. To człowiek do każdego zadania, nawet jeśli dowiaduje się o nim dzień wcześniej.

Pomaganie daje moc

Do wolontariatu, jak mówi, trafił trochę przypadkiem. – Wybieraliśmy się z kolegą na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Okazało się jednak, że obiecał on przed wyjściem pomoc w przeprowadzce jakiemuś starszemu małżeństwu, które z dnia na dzień znalazło się na ulicy. Postanowiłem go wesprzeć. To miała być praca na godzinę, a trwała przynajmniej pięć – śmieje się wolontariusz. – Na EDK też oczywiście później poszliśmy. Właśnie wtedy zrozumiałem, jak ważna była dla mnie pomoc tym ludziom, i że powinienem się zaangażować w jakiś wolontariat.

I tak Paweł trafił do Caritas. Najpierw pomagał w najtrudniejszym czasie pandemii w rozwożeniu paczek, na które każdego dnia czekali starsi i schorowani ludzie. – Ich radość, że ktoś ich odwiedza i im pomaga, uskrzydlała mnie. Poczucie, że mogę komuś pomóc, nie oczekując nic w zamian, było czymś, co dodawało mi niesamowitej mocy.

Gdy przyszły wakacje, a Paweł jako nauczyciel miał blisko dwa miesiące wolnego, postanowił pojechać jako wolontariusz z dziećmi do Firleja. Wcześniej jednak, żeby je trochę poznać, zaczął przychodzić do świetlicy Caritas. I tak już zostało.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy