Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ks. Józef Hałabis zaprasza do Matki Bożej Księżomierskiej

Choć jak mówi proboszcz i zarazem kustosz kościoła w Księżomierzy, sanktuarium jest małe, to jednak ciągle dzieją się tu cuda.

Według tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie, przeszło 400 lat temu za wsią na polu przy drodze do Annopola, zauważono płaczącą Matkę Bożą. Maryja nie była ubrana w piękne szaty, ale w strój zwykłej chłopki. Siedziała na przydrożnym kamieniu i płakała. Wywołało to ogromne poruszenie wśród ludzi.

Na miejsce objawień zaczęły przybywać tłumy. Wielu było takich, którzy twierdzili, że otrzymali szczególne łaski. Ludzie postawili kapliczkę, a biskup krakowski, który badał całą sprawę, przywiózł obraz Matki Bożej Śnieżnej.

Gdy kapliczka po latach zaczęła popadać w ruinę, obraz postanowiono przenieść do kościoła parafialnego w Dzierzkowicach. Okazało się, jednak, że Maryja woli pozostać w Księżomierzy. Obraz umieszczony na wozie, który woły miały zaciągnąć do Dzierzkowic, znalazł się, nie wiadomo z jakich przyczyn, na pobliskiej lipie stojącej na końcu wsi. Mieszkańcy postanowili więc w tym właśnie miejscu postawić kościół. 

Przez długie lata w Księżomierzy stała drewniana świątynia, jednak ćwierć wieku temu kościół spłonął. - W zeszłym roku obchodziliśmy smutny jubileusz - opowiada proboszcz księżomierskiej parafii ks. Józef Hałabis. - To była noc z 5 na 6 maja. Ok. 1.30 wybuchł pożar. Spłonęło wszystko doszczętnie, łącznie z obrazem. 

Mieszkańcy podjęli decyzję, by jak najszybciej wybudować kolejny kościół, a ikonę Matki Bożej postanowiono wiernie odtworzyć w Krakowie. - Gdy przyszedłem do tej parafii w 2020 r., zobaczyłem na obrazie tuż pod okiem Maryi pęknięcie. Okazało się, że fragment malowidła się oderwał. Trzeba było obraz wyjąć, zdemontować, co nie było takie proste, i oddać do renowacji. Bardzo mi w tym pomogli parafianie i strażacy. Obraz trafił do pracowni Aikon w Niedrzwicy Dużej. Tam stwierdzono też pęknięcie ikony pod srebrną sukienką. Dziś wszystko zostało naprawione i odnowione. Matka Boża wróciła niedawno do domu. 

Kościół w Księżomierzy ogłoszono sanktuarium w 2010 r. decyzją arcybiskupa Józefa Życińskiego. - To oczywiście takie małe sanktuarium, ale o łaskach doznawanych za przyczyną Matki Bożej świadczą wota umieszczone na dwóch ścianach kościoła - podkreśla ks. Józef.  Ks. Józef Hałąbis zaprasza do Matki Bożej Księżomierskiej

Ks. Józef jest proboszczem parafii i jednocześnie kustoszem sanktuarium. - Owszem, przybywają do nas co jakiś czas pielgrzymki, ale chciałbym bardziej ożywić kult tutejszej Matki Bożej. Ogłosiłem w parafii, że zakładam księgę łask i cudów, by można było dokumentować te łaski, które ludzie za przyczyną Maryi otrzymują. 

Proboszcz, jak mówi, sam doznał cudownego uzdrowienia. Kilka miesięcy po objęciu urzędu w 2020 r. zachorował na koronawirusa. Był w śpiączce, pod respiratorem. W czasie kilku dni, jak wspomina, lekarze mówili, że odchodził i wracał. Modliło się za niego tysiące ludzi, także w tym sanktuarium. - Lekarze powiedzieli, że mam zupełnie zniszczone płuca, jednak gdy po trzech tygodniach wychodziłem ze szpitala, oceniono je na 80 proc. sprawności. Gdy wróciłem do parafii, wierni, którzy byli zaniepokojeni moim stanem zdrowia, zobaczyli, że Pan Bóg naprawdę działa. 

Do kościoła w Księżomierzy przychodzi średnio ok. 25 proc. parafian. - Staram się jak mogę prowadzić ich do Boga - mówi ks. Hałabis. - W zeszłym roku udało mi się zorganizować rekolekcje, po których 45 rodzin przystąpiło do Wieczernika Różańca Rodzinnego. To taka inicjatywa wspólnoty Guadalupe. Oni dali mi materiały, pomagające w przygotowaniu tych rodzin a później sami przyjechali, by prowadzić uwielbienie. 


Więcej w najnowszym, 7. numerze "Gościa Lubelskiego".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy