Ks. Wojciech Stasiewicz pochodzi z Lublina, ale od kilku lat posługuje w Charkowie na Ukrainie. Jego praca w czasie wojny to nie tylko posługa duszpasterska, ale i ratowanie ludzkiego życia.
Ludzie większość czasu spędzają w schronach. Na Charków lecą bomby. W chwili, gdy cichnie ostrzał, można wyjść i poszukać czegoś do jedzenia, zobaczyć, czy dom jeszcze stoi. Razem z mieszkańcami Charkowa są i kapłani, w tym polscy, wśród których jest ks. Wojciech Stasiewicz. Na Ukrainę wyjechał w 2007 roku, dwa lata po święceniach kapłańskich. Tak spełniło się jego pragnienie zostania misjonarzem. Nie przypuszczał pewnie wtedy, że znajdzie się w centrum wojny. W Charkowie jest wikariuszem parafii katedralnej, ale też dyrektorem Caritas-Spes-Charków. To właśnie Caritas jest jednym z miejsc, gdzie ludzie przychodzą po pomoc.
Samochody z darami jadą z Polski, w tym wiele z Lublina. Caritas Archidiecezji Lubelskiej zbiera dary i wysyła je do ks. Wojtka. Jadą więc najpotrzebniejsze rzeczy: jedzenie, leki, odzież. Wszystko się przydaje. Nie wiadomo, jak długo możliwe będzie wysyłanie transportów do Charkowa.
Na swoim profilu facebookowym ks. Wojtek relacjonuje, że Rosja ostrzelała sobór Zaśnięcia Matki Bożej Patriarchatu Moskiewskiego w Charkowie.
Mimo ostrzału, Caritas udało się ewakuować z miasta kilka rodzin.
- Minioną noc bezpiecznie spędziłem wraz z trzema rodzinami, które ewakuowaliśmy z Charkowa - mówi ks. Stasiewicz. - Kierujemy się na południe, wraz ze mną podróżuje piątka dzieci z jedną mamą.
Ze względów bezpieczeństwa lepiej nie podawać dokładnych lokalizacji, ale rodziny są już bezpieczniejsze, niż w oblężonym Charkowie, do którego po wykonaniu zadania zamierza wrócić ks. Wojciech.
- Dojadę do celu i się rozejrzę, co mógłbym zabrać ze sobą do Charkowa. Może uda się uzupełnić zaopatrzenie i wrócić do wspólnoty, która czeka na każdą pomoc.
Za pośrednictwem Caritas Archidiecezji Lubelskiej można włączyć się w pomoc mieszkańcom Charkowa, dokonując wpłat z dopiskiem „Ukraina Charków”. Numery kont TUTAJ.