Sytuacja, w której populacja Polski wrasta w ciągu kilkunastu dni o 5 proc., jest bezprecedensowa i stawia trudne wyzwania przed całym społeczeństwem, nie tylko przed mieszkańcami Lubelszczyzny.
Problem reakcji społeczeństwa polskiego na napływ uchodźców z Ukrainy jest niezwykle ważny z perspektywy Lubelszczyzny i samego Lublina, gdyż to tu trafiła znaczna liczba uciekinierów. - Inwazja Rosji na Ukrainę opisywana jest przez ekspertów jako wydarzenie przełomowe, kończące i jednocześnie rozpoczynające pewną epokę zarówno w relacjach międzynarodowych, jak i w przestrzeni społecznej. Procesy zmiany w tej ostatniej widoczne są szczególnie w rejonie najbliższym miejsca konfliktu, a więc w krajach graniczących z Ukrainą - zauważa dr Karolina Podgórska z Katedry Socjologii Zmiany Społecznej Instytutu Socjologii UMCS.
Jak podkreśla dr K. Podgórska, wg danych Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców, od wybuchu konfliktu do 15 marca do Polski trafiło 1,8 mln uchodźców, z czego większość pozostaje w Polsce. - Liczby dotyczące przybywających rosną z każdym dniem i niestety informacje płynące z frontu nie dają nadziei na szybkie zatrzymanie tego procesu. Organizacje międzynarodowe oceniają, że jest to największy kryzys humanitarny od czasów II wojny światowej. Są to liczby podobne do tych opisujących całą migrację ekonomiczną z Ukrainy do Polski w ciągu ostatnich 6-7 lat, jak również emigrację Polaków na Wyspy Brytyjskie w ciągu dziesięciolecia od akcesji Polski do UE - precyzuje.
Według Podgórskiej sytuacja, w której populacja Polski wrasta w ciągu kilkunastu dni o 5 proc. jest bezprecedensowa i stawia trudne wyzwania przed całym społeczeństwem. - Proces, który obserwujemy w polskim społeczeństwie w związku z napływem migrantów tzw. przymusowych, ma jednak także swoje cienie. Bezinteresowne świadczenie pomocy w sytuacji kryzysu niesie ze sobą ryzyko szybkiego wypalenia tych najbardziej aktywnych jednostek czy organizacji - analizuje ekspertka UMCS.
- Jedną z konsekwencji społecznego zmęczenia sytuacją kryzysową, które będzie z czasem narastać, może być ponowy wzrost nastrojów antyimigranckich. Wg CBOS obecnie 94 proc. Polaków uważa, że powinniśmy przyjmować uchodźców z Ukrainy. W 2017 r. uważało tak 61 proc., zaś pozytywnie na pytanie o przyjmowanie uchodźców z innych rejonów świata odpowiedziało tylko 20 proc. Ważne by pamiętać, że zarówno wśród uciekających z Ukrainy, jak i wciąż próbujących przekroczyć granicę polsko-białoruską, a także wśród migrantów ekonomicznych, edukacyjnych i innych cudzoziemców obecnych w Polsce reprezentowanych jest bardzo wiele narodowości. Czy pozytywny stosunek do uchodźców z Ukrainy, wielka wola zrozumienia ich sytuacji i pomocy uczyni nas bardziej otwartymi i tolerancyjnymi wobec wszystkich migrantów oraz zjawiska migracji w przyszłości? To ważne pytanie, szczególnie, że w przestrzeni medialnej pojawiać się może dezinformacja wzmacniająca dystans społeczny – jak na przykład już obecne pogłoski o tym, że nadawany zgodnie z nową specustawą o pomocy obywatelom Ukrainy numer PESEL uprawnia do głosowania w wyborach parlamentarnych, stając się tym samym narzędziem walki politycznej – wyjaśnia ekspertka.
- Z perspektywy zarządzania procesami migracyjnymi dobrze mieć odpowiedź choćby na zarzuty o stosowanie tzw. dyskryminacji pozytywnej (takiego wspierania grupy mniejszościowej, w konsekwencji którego większość czuje się traktowana gorzej). Warto więc zadać sobie pytanie, czy kryzysowa sytuacja wojenna zmienia nas trwale, czy tylko jest to czasowy poryw, a dominujące przez lata postawy powrócą ze zdwojoną siłą, gdy sytuacja ustabilizuje się i nadejdzie czas zwykłej codzienności w dużo bardziej zróżnicowanym społeczeństwie - dodaje.
Tekst powstał w ramach cyklu "Okiem eksperta" na UMCS. Pełna wersja TU.