Na przybycie uchodźców z Ukrainy byli gotowi dokładnie w dniu wybuchu wojny. Od tego momentu Centrum Wolontariatu działa na wysokich obrotach.
Pomagają bezdomnym, więźniom, dzieciom ulicy, ale przede wszystkim tym, którzy musieli uciekać ze swoich domów przed prześladowaniami i wojną.
Dziś Centrum Wolontariatu prowadzi jedną z najlepiej zorganizowanych form pomocy dla uchodźców przybywających do Polski zza wschodniej granicy.
- Trochę tę wojnę przewidzieliśmy - mówi ks. Mietek Puzewicz twórca Centrum Wolontariatu, dziś zasiadający w Radzie Programowej Stowarzyszenia. - Pod koniec listopada mieliśmy pierwsze posiedzenie, w czasie którego omówiliśmy stan naszych przygotowań na przybycie ludzi, uciekających przed wojną. Przygotowaliśmy mieszkania, tłumaczy języka ukraińskiego. 24 lutego po prostu wcisnęliśmy enter. Przykro mi, że moje przewidywania się spełniły, ale byłem w Gruzji, w Czeczenii i wiedziałem, że prędzej czy później agresja ze strony rosyjskiej na Ukrainę nastąpi.
Przez “ręce” Centrum Wolontariatu od wybuchu wojny przewinęło się blisko 4 tys. uchodźców. - Niektórych tylko “przerzuciliśmy” w inne miejsce w Polsce, ale blisko 1,8 tys. osób jest pod naszą opieką, choć oczywiście nie wszyscy z nich aktualnie potrzebują pomocy. Dla wielu udało się zorganizować mieszkanie, także dzięki tym wszystkim ludziom, rodzinom, które kiedyś współtworzyły Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży a później Centrum Wolontariatu,
W Centrum Wolontariatu na stałe działa ponad 400 wolontariuszy. - Choć statystyki mówią o atomizacji społeczeństwa, to my nie mamy powodów do narzekań i zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że brak nam wolontariuszy do pomocy - stwierdza ks. Puzewicz. - Jeżeli ludzie widzą, że gdzieś mogą robić konkretne, namacalne dobro, to chętni biorą się, nawet nie wiem skąd. Jedni przyciągają drugich. Statystyki są, jakie są, ale w środowisku lubelskim nie ma powodów do narzekań.
Wśród wolontariuszy działających w Centrum już jest także blisko 200 osób z Ukrainy. - Oni świetnie wchodzą w te role - podkreśla ks. Mietek. - Pięciu z nich udało nam się nawet zatrudnić.
Sprawne działanie Centrum zawdzięcza przede wszystkim latom doświadczeń przy różnego rodzaju projektach. - Wiemy po prostu jak pomagać - stwierdza założyciel Stowarzyszenia. - Prowadzimy doraźną pomoc dla uchodźców, nasi wolontariusze cały czas pracują jako tłumacze, ale przede wszystkim wprowadziliśmy program integracyjny dla tych ludzi. Wielu z nich, szczególnie z rejonów wschodniej Ukrainy, gdzie wszystko jest zniszczone, zdaje sobie sprawę, że nie mają już do czego wracać.
Program integracyjny, który przygotowało Centrum, składa się z sześciu elementów. - Po pierwsze dajemy bezpłatnie na minimum pół roku dach nad głową, oferujemy przedszkole dla dzieci, cztery razy w tygodniu bezpłatną naukę języka polskiego przez trzy miesiące, coaching szukania możliwości pracy, wsparcie bytowe i opiekę psychologiczno - medyczną - wylicza ks. Puzewicz. - Przedszkole udało nam się otworzyć, nie czekając na szczegółowe rozporządzenia ministerialne. Sprzyjał temu fakt, że przejęliśmy od sióstr nazaretanek ich dom i dawne przedszkole, które prowadziły przy ul. Świętochowskiego. Uruchomiliśmy też własną szkołę języka polskiego, a jak Bóg da, być może uda się otworzyć także przychodnię. Przecież to wszystko robią ludzie, więc dlaczego miałoby to być niemożliwe.