Jak przekazywać wiarę dzieciom, w czasach, gdy Kościół staje się dla nich mało atrakcyjny? Wspólnota Chemin Neuf ma na to sposób.
Szkoła Skrzydła w sobotnie popołudnie przed Niedzielą Palmową tętni życiem. Z sali gimnastycznej dobiega muzyka, śmiech i rozmowy. Trwa weekend ewangelizacyjny dla dzieci pod nazwą “Tymoteusz”, prowadzony przez wspólnotę Chemin Neuf.
- Zdejmijcie buty i włóżcie do nich ziarenko grochu. Teraz ponownie je załóżcie. Przejdźcie się. Niewygodnie? Tak właśnie wygląda życie człowieka z grzechem. On uwiera - tłumaczy jedna z animatorek weekendu.
“Tymoteusz” to rekolekcje przeznaczone dla dzieci w wieku od 7 do 9 lat z naciskiem na te, które przygotowują się do I Komunii Świętej. Jego idea powstała w Brazylii, a dzieło przejęła wspólnota Chemin Neuf. - To bardzo dynamiczny czas głoszenia dzieciom, że Jezus je kocha, że jest Zbawicielem świata. To przedstawienie najmłodszym kerygmatu w sposób dla nich odpowiedni - wyjaśnia Mariola Demkowska ze wspólnoty Chemin Neuf.
W Polsce taka forma ewangelizacji dzieci odbywa się w dwóch miejscach: w parafii prowadzonej przez wspólnotę w Wesołej oraz w Lublinie. - Czy można dzieciom głosić kerygmat? Oczywiście! Przez muzykę, gesty, teatr, przez wspólne bycie - mówi Magdalena Magoch członkini wspólnoty.
Grupa zebrana w szkolnej sali gimnastycznej liczy ponad 100 osób. Jest 40 uczestników rekolekcji, 40 niewiele starszych posługujących oraz przeszło dwudziestu dorosłych członków wspólnoty Chemin Neuf. - To młodzi ewangelizują młodych - podkreśla Mariola Demkowska. - Dorośli stanowią tylko techniczne zaplecze, pomagają skoordynować pewne działania, które podnoszą jakość, ale spotkanie prowadzą przede wszystkim dzieciaki. Najmłodsi posługujący mają po 11 lat. Większość z nich sama wcześniej przeżyła “Tymoteusza”. Wiedzą, co to jest, co daje i jak fajnie można spędzić czas z Bogiem. - Widziałam jak mój 12-letni syn mocno przeżywał przygotowania do tego weekendu - mówi Magda Magoch. - Dla niego miało ogromne znaczenie, by być dobrym narzędziem. “Tymoteusz” jest tak pomyślany, by ewangelizacja dotykała zarówno tych, którzy są ewangelizowani jak i samych ewangelizujących - podkreśla.
Na podłodze sali gimnastycznej, która na jeden weekend przemieniła się w pokład statku pod nazwą “Bóg kocha Ciebie”, porozsadzane w różnych częściach grupki dzieci. Każda ze swoim dorosłym opiekunem i młodymi posługującymi. Czarnymi opaskami mają sobie zawiązać oczy, bądź ręce. - Być może to właśnie wasze ręce, które nieustannie klikają w klawiaturę telefonu lub komputera, są powodem grzechu - tłumaczy jedna z osób prowadzących spotkanie. - A może to oczy nie pozwalają z czystą miłością patrzeć na Pana Boga.
Dzieciaki mozolnie nawzajem zawiązują sobie tasiemki. Później ustawiają się w kolejce do księdza, który ma za zadanie symbolicznie przeciąć “grzech”. To pokazuje dzieciom, jak działa sakrament pojednania. - Ostatnio dużo we wspólnocie mówiliśmy o miejscu dzieci w Kościele, jak one się mają odnajdywać, jak do nich przemawiać, jak przekazywać wiarę, co robić by Kościół był dla nich atrakcyjny - opowiada M. Magoch. - Bardzo dużo rzeczy, które kiedyś dobrze funkcjonowały, teraz się po prostu zdezaktualizowały - dodaje M. Demkowska. - Dzieci są nastawione bardziej na odbiór obrazków, dźwięków. Tak po prostu wygląda współczesny świat i “Tymoteusz” na to odpowiada. Jest narzędziem, które włącza dzieci w przeżywanie wiary z ich twórczością, dynamiką, talentami.
Posługujący mieli za zadanie przedstawić uczestnikom kerygmat w postaci scenek teatralnych. - Chodziło o to, by zwrócić uwagę dzieci, że Pan Bóg jest blisko, jest w tym, co one na co dzień przeżywają - wyjaśnia Magdalena Magoch. - Dziecko po omówieniu danego kerygmatu otrzymało bransoletkę - dodaje Mariola Demkowska. - Jej założenie wiązało się z uświadomieniem sobie przejścia kolejnego etapu i przyjęcia go.
Dla uczestników, szczególnie tych, przed którymi już za chwilę I Komunia Święta największym przeżyciem było spotkanie z sercem Jezusa. - Zorganizowaliśmy to w ten sposób, że dzieci przechodziły przez ciemny tunel do kaplicy, słysząc cały czas bicie serca. Gdy tunel się kończył, one jakby rodziły się na nowo. Ich oczom ukazywała się monstrancja z Panem Jezusem. To On był tym bijącym sercem i dzieci były w Nim - opowiada Katarzyna Kępka współprowadząca weekend. - Chcieliśmy pokazać dzieciom, jak wielką wagę ma adoracja Najświętszego Sakramentu. Chcieliśmy uczyć je trwania przy sercu Pana Boga - dodaje Magdalena Magoch.