24 lutego z terenów Ukrainy ku polskiej granicy ruszyli ludzie, którzy chcieli ocalić życie swoje i swoich dzieci. Naprzeciw wyszły im, jak mówią, ogromne serca.
W archidiecezji lubelskiej przebywają tysiące uchodźców z Ukrainy. Jedni schronienie znaleźli w budynkach parafialnych, zakonnych czy prowadzonych przez organizacje niosące pomoc, inni trafili do prywatnych domów rodzin z Lubelszczyzny. Ci ostatni czują się wyjątkowo obdarowani.
U państwa Marzeny i Grzegorza Caboniów z podlubelskiej Dąbrowicy od przeszło miesiąca mieszka Ira z dwójką dzieci: niespełna 6-letnią Karoliną i 4-letnim Maksymem. Ira jest katoliczką. Zarówno ona jak i jej dzieci wychowywali się przy parafii, w której posługiwały siostry franciszkanki misjonarki Maryi. - Jedna z nich, gdy wybuchła wojna, namówiła nas, żebyśmy razem z nią przyjechali do Lublina. To ona znalazła nam też rodzinę, najlepszą z możliwych - podkreśla Ira.
Państwo Caboniowie w dniu wybuchu wojny byli na urlopie w Bieszczadach. - Gdy usłyszeliśmy wiadomości, od razu wiedzieliśmy, że jeśli będzie taka potrzeba, na pewno przyjmiemy do swojego domu potrzebujących - mówi pani Marzena, która z gór wróciła ze złamaną nogą. - Złożyliśmy taką deklarację zarówno w naszej parafii u proboszcza, jak i w pobliskim domu zakonnym sióstr franciszkanek.
9 marca trafiła do nich Ira. - Jest trochę jak nasze kolejne dziecko - mówią małżonkowie. - A Karolinę i Maksyma wielu uważa za nasze wnuki - dodają.
Dzieci państwa Caboniów są już dorosłe. W domu, jak opowiadają gospodarze, od dłuższego czasu panowała wyjątkowa cisza. Teraz jest zdecydowanie inaczej - głośno, śmiesznie, aktywnie. Dzieci chodzą do pobliskiego przedszkola, a Karolina język polski zna już na tyle dobrze, że została małym tłumaczem dla pozostałych ukraińskich dzieci.
Ira oprócz dachu nad głową dostała od swych gospodarzy także pracę. - Mam swoją firmę, więc mogłem Irę zatrudnić, tym bardziej że jest inżynierem mechanikiem i bardzo nam się przydaje - podkreśla pan Grzegorz.
Ukrainka z dziećmi będzie mieszkała w Dąbrowicy, tak długo, jak będzie trzeba i ile będzie chciała. Teraz to też jej dom…