W życiu Małgorzaty Kuszewski są dwie pasje. Jedną jest malowanie, drugą taniec. I choć mogą wydawać się odległe od siebie, to w przypadku tej artystki przenikają się wzajemnie. Efekty można było zobaczyć w Niedzielę Miłosierdzia w galerii na Poczekajce.
Odkąd sięga pamięcią malowała lub podpatrywała jak maluje jej tata. Małgorzata Kuszewski talent ma w genach. Jej rodzinny dom w Krakowie od zawsze wypełniała sztuka. Tata zawodowo zajmuje się malarstwem i rysunkiem. Nic dziwnego, że dzieci do czynienia z farbami miały od najmłodszych lat. – Zawsze lubiłam rysować. Każda kartka, jaka znalazła się pod moją ręką była wypełniana jakimś obrazem. Do rysowania mnie ciągnęło niezależnie od miejsca i pory. Kiedy brałam do ręki ołówek czy pędzel, mogłam przenieść się w inny świat, zapomnieć o różnych kłopotach, odprężyć, nabrać dystansu. Tak jest do dziś. Malowanie pomaga mi przetrwać życiowe trudności – mówi Małgorzata.
Kiedy miała 4 lata, rodzice zapisali ją na tańce. Jak to zwykle bywa, małe dziewczynki lubią takie zajęcia i Małgosia nie była tu wyjątkiem. Okazało się jednak, że dziecięca zabawa przekształciła się w drugą pasję.
Pokaz grupy tanecznej prowadzonej przez artystkę uświetnił wernisaż prac.– Razem z siostrą zawsze uwielbiałyśmy tańczyć. Robiłyśmy to nie tylko podczas zajęć, należąc do różnych zespołów, ale i w domu. Mimo tego, że przestawałyśmy być małymi dziewczynkami, taniec wciąż nas pasjonował. Tak jest dziś – podkreśla Małgorzata.
Okazało się, że obie pasje można łączyć. Małgosia skończyła najpierw liceum plastyczne, potem Krakowską Akademię Sztuk Pięknych. Dziś maluje i prowadzi zajęcia taneczne z dziećmi w Lublinie. – Wyczulone dzięki malowaniu oko, ułatwia tworzenie choreografii, a taniec pomaga nadać lekkości obrazom. To połączenie jest we mnie, a ja przelewam je na płótno lub na scenę. Wiem, że to talenty, w które wyposażył mnie Pan Bóg i staram się je rozwijać, a nie zakopywać – wyjaśnia artystka.
Cztery lata temu Małgorzata przeprowadziła się do Lublina. Teraz tutaj szuka inspiracji do swojej pracy. Nie ma jeszcze swoich ulubionych miejsc, które ją przyciągają, bo wszystko jest nowe, to zaś sprawia, że otwierają się różne możliwości, których efekty mogą wszystkich zaskoczyć.
– Wyszłam za mąż i przeniosłam się do męża do Lublina. Mieszkamy na terenie parafii ojców kapucynów na Poczekajce i tam właśnie pojawiły się pierwsze lubelskie inspiracje do malowania. Najpierw była to św. Klara, o której zaczęłam czytać. Jej portret powstał na zamówienie z klasztoru, podobnie jak portret św. Józefa. Przy okazji kontaktu z braćmi dowiedziałam się o bracie Kalikście, który jest kandydatem na ołtarze. Jego życie tu, po sąsiedzku, praca stolarza o duszy artysty było kolejną inspiracją. Powstał więc portret brata Kaliksta – opowiada artystka.
Galeria na Poczekajce zaprasza w dwie kolejne niedziele.Efekt jej pracy można oglądać w galerii przy amfiteatrze w kościele ojców kapucynów na Poczekajce w majowe niedziele po Mszach św.
Więcej będzie można przeczytać w najbliższym "Gościu Lubelskim".