Jest ich trzech: Marcin, Mikołaj i Kamil. Do seminarium trafili, szukając swojej drogi życia.
Żaden z nich jako nastolatek nie chciał być księdzem. Próbowali rozpoznać swoje powołanie, wykorzystując talenty, jakimi obdarzył ich Pan Bóg. Weszli w dorosłe życie z myślą, że czeka na nich coś wielkiego. Czekał na nich On.
Bartnik i terapeuta
Marcin − pasjonat pszczelarstwa. Pochodzi z Dzierzkowic z parafii pw. św. Stanisława BM i Marii Magdaleny. − Mój dziadek był bartnikiem − opowiada. − Miał wiele uli. Po jego śmierci bardzo chciałem zająć się pszczołami. Z 40 pszczelich domów uratowałem 12. Gdy byłem w szkole średniej, od końca kwietnia do jesieni miałem zajęcie. Pszczoły mnie odstresowują − stwierdza przyszły diakon. − Wymagają cierpliwości i delikatności. Lubię to.
Marcin ma już zawód, a nawet dwa. − Po szkole średniej trafiłem do szkoły policealnej. Skończyłem tam dwa kierunki. Jestem opiekunem osób starszych i niepełnosprawnych oraz instruktorem terapii uzależnień.
Na pytanie, dlaczego wstąpił do seminarium i chce zostać księdzem, odpowiada: – Przez ostatnie pięć lat nic się nie zmieniło, tak jak napisałem w ankiecie wypełnianej przy przyjęciu do seminarium, naprawdę pragnę dawać światu świadectwo miłości Chrystusa. Nie wiem, jak będę to robił. Wszystko zależy od tego, do jakich zadań pośle mnie biskup, do jakich ludzi, do jakiej parafii.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się