Był maj 1913 roku. Ogień rozprzestrzeniał się szybko. Przeskakiwał z budynku na budynek, niszcząc po kolei kolejne zabudowania w Bełżycach. To nie mogło się powtórzyć!
Ludzie ratowali co mogli, ale nie zdołali zatrzymać żywiołu, dopóki nie zniszczył niemal całego miasta. Tragedia była tak ogromna, że o pożarze w Bełżycach pisały „Kurier Warszawski” i gazeta „Ziemia Lubelska”. To z tego przekazu wiemy dziś, że spaliło się 131 domów i 149 różnych zabudowań. Przy tym mnóstwo zboża, kilkanaście sztuk trzody chlewnej, kilka krów. Bełżyce zostały bez szkoły, poczty, oberży, monopolu, prawie wszystkich sklepów i piekarni. „Kurier Warszawski pisał: „Wszyscy znużeni, zmartwieni, głodni z całymi rodzinami. Z inicjatywy miejscowej inteligencji, przy pomocy obywateli okolicznych, zawiązał się komitet pomocy dla pogorzelców”.
Właśnie to wydarzenie stało się impulsem do powołania w Bełżycach Straży Ogniowej, by na przyszłość takich tragedii uniknąć. Pierwszą remizę z wieżyczką wybudowano u zbiegu ulic Lubelskiej i Jakuba Nachmana z Bełżyc. Drewno na budowę ofiarował Józef Klarner, właściciel majątku Kierz, a elementy metalowe wykonał kowal Józef Walczyński. – Straż oczywiście była ochotnicza, ale pomni tragedii mieszkańcy Bełżyc ochoczo wstępowali w jej szeregi. Zresztą oprócz gotowości do niesienia pomocy strażacy organizowali życie kulturalne w mieście. Warto więc było być w tych szeregach – opowiada Andrzej Sulenta zajmujący się historią straży w Bełżycach oraz Izbą Pożarnictwa Ochotniczej Straży Pożarnej, która na nowo została otwarta 15 maja.
- Nie jest to pierwsza izba pamięci poświęcona strażakom i ich dziejom w naszym mieście. Inicjatorem powstania pierwszej izby był prezes OSP w Bełżycach Józef Skuza, który w 1977 roku, na zebraniu strażaków, złożył wniosek o utworzenie miejsca upamiętniającego historię związaną z istnieniem straży ogniowej. Strażacy zgromadzili liczne pamiątki z przeszłości i 2 lipca 1978 roku izbę otwarto – opowiada pan Andrzej.
Do 2018 roku można było oglądać eksponaty sprzed lat, jednak remont budynku straży wymusił spakowanie pamiątek i zmianę lokalizacji. – Wszystko zapakowane zostało w kartony i odstawione. Ja sam, przeglądając te materiały, natknąłem się w nich na dyplomy strażackie mojego dziadka i stryja. To skłoniło mnie do przejrzenia całości i ponownego wyeksponowania odnowionych eksponatów – opowiada pan Andrzej.
Tak się rzeczywiście stało. Czas pandemii pan Andrzej spędził na odkurzaniu, odrestaurowywaniu i pozyskiwaniu nowych eksponatów, które opowiadają o strażakach z Bełżyc.
– Okazało się, że mamy wiele cennych dokumentów z początków istnienia jednostki, są też zdjęcia oraz sprzęt używany w dawnych czasach, łącznie z wozami strażackimi. Wystarczyło to tylko odnowić i odpowiednio wyeksponować, by Izba Pożarnictwa OSP nabrała całkiem nowego kształtu – cieszy się pan Andrzej.
Dziś oglądając pamiątki zgromadzone w Izbie można nie tylko zobaczyć, jak kiedyś funkcjonowała straż, ale i poznać codzienne życie Bełżyc.