To był dzień, który wpisał się w historię Lublina. Zmienił też niejedno życie, pozwalając odczytać powołanie. Wlał też w serca nadzieję na lepszą przyszłość.
Pierwsi pielgrzymi przybyli na miejsce spotkania z Janem Pawłem II już 8 czerwca wieczorem. Przed nimi była cała noc i pół następnego dnia oczekiwania. Nikogo to nie zrażało. Liczył się tylko fakt obecności, słuchania słów Ojca Świętego i poczucie, że uczestniczy się w czymś, co tworzy historię. – Tak rzeczywiście było. Same przygotowania do wizyty Jana Pawła II w Lublinie wprowadzały już atmosferę wyjątkowości, a potem udział w spotkaniach z nim, dawał nam wszystkim nadzieję na zmianę na lepsze, nie tylko w kontekście wydarzeń w Polsce, ale na zmianę w naszym własnym życiu – mówi bp Mieczysław Cisło.
Kiedy Jan Paweł II odwiedził Lublin 9 czerwca 1987 roku bp Mieczysław był wicerektorem lubelskiego seminarium. – Przygotowań do wizyty papieża było dużo. Trzeba było jakoś podzielić się zadaniami, by wszystko dobrze zorganizować. Ja zostałem odpowiedzialny za służby medyczne, które miały zabezpieczyć około miliona ludzi, bo takiej liczby pielgrzymów się spodziewano i rzeczywiście szacunki się potwierdziły – wspomina bp Mieczysław.
Nie było to łatwe zadanie, bo i czasy w Polsce były trudne. – Trwał kryzys, w sklepach nie było wyboru, różne rzeczy były niedostępne. Brakowało także środków opatrunkowych i leków, a trzeba było być przygotowanym na różne przypadki, jakie mogą się wydarzyć podczas tak wielkiego zgromadzenia. Wiele miesięcy wcześniej trwały różne spotkania z władzami wojewódzkimi, w których uczestniczyłem i przygotowywanie się od strony technicznej do obsługi medycznej. Wielką rolę odegrał w tym Kościół, który posiadał z darów potrzebne rzeczy – podkreśla bp Mieczysław.
Same leki jednak nie wystarczyły, potrzeba było rzeszy lekarzy i pielęgniarek, którzy podejmą się dyżurów w namiotach medycznych. Potrzebne były karetki i samochody do transportu sprzętu, który musiał się znaleźć na lubelskich Czubach w miejscu liturgii sprawowanej przez Jana Pawła II. – Muszę przyznać, że ówczesnej władzy też bardzo zależało żeby Lublin dobrze wypadł organizacyjnie. Jak już się zgodzili na wizytę papieża, chcieli by wszystko było zapięte na ostatni guzik, więc spotkania przygotowawcze odbywały się sprawnie i nikt nie robił problemów – podkreśla biskup.
Nie było też problemu z personelem medycznym, który ochoczo zgłosił się do służby podczas papieskiej wizyty. – Ja tego dnia byłem z medykami, chodziłem od namiotu do namiotu sprawdzać, czy w czymś trzeba pomóc i zwyczajnie towarzysząc tym, którzy pełnili dyżur. Na szczęście nie było jakichś poważnych interwencji medycznych oprócz kilku zasłabnięć, czy skaleczeń, ale jeden przypadek był szczególny. Podczas liturgii zgłosiła się do jednego z punktów medycznych kobieta w ciąży, u której zaczął się poród. Na szczęście szybko udało się ją przewieźć karetą do szpitala i tam urodziła zdrowe dziecko – opowiada bp Mieczysław.