Jedni są na początku podstawówki, inni są bliscy jej ukończenia. Mimo różnicy wieku stanowią zgraną paczkę. Taką do tańca i do różańca.
Kiedy dwa lata temu ks. Mirek Barański zaczynał swoją posługę w turobińskiej parafii, było tu sześciu ministrantów. Nie dawało mu to spokoju, bo na własnej skórze doświadczył, ile dobra dzieje się przy ołtarzu. – Nie dziwiłem się wcale, że chłopcy ostrożnie podchodzą do bycia ministrantem. To przecież jakiś obowiązek, no i wszyscy patrzą na ciebie. Nie każdy musi tego chcieć. Sam jako młody chłopak zostałem wciągnięty do ministrantury trochę na siłę przez jedną siostrę zakonną, która powiedziała mi, że powinienem służyć do Mszy św. Byłem w drugiej klasie i nie miałem śmiałości odmówić. Tak zaczęła się moja życiowa przygoda w grupie wspaniałych ludzi – ale i przyszło powołanie – mówi ks. Mirosław.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.