Poleskie Psy Ratownicze to stowarzyszenie, które ma za sobą pierwszy rok działalności.
Celem stowarzyszenia jest wspieranie służb w działaniach poszukiwawczo-ratowniczych, zarówno Policji, Ochotniczych Straży Pożarnych, jak i Państwowej Straży Pożarnej.
Pomysł założenia organizacji o takim profilu pojawił się przed kilkoma laty w głowie Ewy Jabłońskiej, która z wykształcenia jest muzykologiem. Wiele lat była animatorem kultury i dyrektorem jednostek kulturalnych, ale zawsze jej wielką miłością i pasją były psy. - Gdy z mężem zajęliśmy się wychowywaniem córki, nie było miejsca ani czasu na dodatkowe działania, ani na posiadanie psa, bo mieszkaliśmy w bloku. Gdy przeprowadziliśmy się do domu, pierwszą myślą było to, aby stać się opiekunem dla czworonoga. Psy i ich możliwości mnie fascynowały, nie ich wygląd, ale zdolności właśnie - mówi E. Jabłońska, założycielka Poleskich Psów Ratowniczych.
Rozpoczęła studia podyplomowe z kynopsychologii, a także kolejne kursy, zrobiła uprawnienia trenerskie, zdobyła kwalifikacje z zakresu behawiorystyki psów i wiele innych. - Stało się to w pewnym momencie nie tylko pasją, przyjemnością, ale i zawodem - wyjaśnia.
Dziś buduje zespół osób, które będą przeszkolone do działań wzmacniających bezpieczeństwo ludności. Każdy, kto chciałby zostać wolontariuszem i chodzić w teren, może zgłosić się do stowarzyszenia za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wystarczy być pełnoletnim.
Zapytana o metody szkoleń tych zwierząt, podkreśla, że najważniejsze są właściwe i świadome relacje z psem. - Tu jest podobnie jak z ludźmi - aby móc się rozwijać i iść do przodu, potrzebne są dobre relacje, a wielu właścicieli nie zna swoich zwierząt, nie ma pojęcia, jak i dlaczego reagują tak, a nie inaczej. Nie wiedzą, co pies lubi, czego się boi. Można mieszkać z psem pod jednym dachem i kompletnie go nie znać - podkreśla behawiorystka.
- Przebieranie psów jest nie tylko błędne, ale wręcz szkodliwe dla nich. Człowiek powinien pozwolić realizować się zwierzęciu według jego naturalnego zapotrzebowania, przy jednoczesnym szacunku wobec niego jako zwierzęcia - podkreśla Jabłońska.
- Pies rozpoznaje i przyjmuje na siebie ludzkie emocje, a jeśli nie ma możliwości pozbycia się ich potem, nie radzi sobie z tymi emocjami i zaczynają się zaburzenia w jego zachowaniu. Takich zwierząt jest sporo. Nadmierna opiekuńczość oraz osaczenie przez właścicieli i opiekunów stanowi tu problem. Pies musi pozostać psem - biegać, węszyć, kopać dołki w ogrodzie, ubrudzić sobie łapy itd. - wyjaśnia ekspertka.