Fenomenem ostatniego czasu są coraz liczniejsze głosy krytykujące dobór lektur w szkole, przy czym jak refren powraca fraza, że problemem są "lektury nieaktualne".
Nieaktualne, czyli takie, w których dzieci i młodzież nie potrafią się odnaleźć, bo opisują całkiem inny świat i nieprzystające do młodego pokolenia doświadczenia. Krytykowana była „Karolcia” Marii Kruger, ostatnio pod pręgierzem znaleźli się „Chłopcy z Placu Broni” Molnara. Dobry los sprawił, że od tego roku będę uczył w szkole średniej i na pierwszej lekcji nie omieszkałem trochę pociągnąć za język moich nowych uczniów. Co ciekawe, akurat powieść węgierskiego pisarza była przez nich wymieniana najczęściej – zarówno wśród nielubianych, jak i ulubionych. To samo dotyczy kilku innych tytułów powszechnie uznawanych za „nieaktualne”, choćby „Balladyny”.
Czy lektury powinny być „aktualne”, czy „nieaktualne” (czytaj: leciwe, trącące myszką i odpychające językiem minionych epok)? Zapytajmy może najpierw przewrotnie: czy w XIX wieku ktoś wpadł na pomysł tak szalony, by nie czytać „Iliady” bądź Horacego ze względu na dystans czasowy i odrębność doświadczenia? Te nasze utyskiwania więcej mówią o nas samych, niż o krytykowanych lekturach. Tak zwany kanon obejmuje kamienie milowe naszej kultury, bez których nie zrozumiemy świata i samych siebie. Pytanie brzmi natomiast: w jakich dawkach tę literaturę przekazywać w ramach edukacji szkolnej i w jaki sposób, by czytelnik dał się przekonać do wartości tej literatury? By dał się jej uwieść…
Wracając do nieszczęsnych „Chłopców z Placu Broni” – co ciekawe, żywsze zainteresowanie wykazali chłopcy, uczennice przyznawały się raczej do niechęci. Symetrycznie odwrotna reakcja dotyczyła „Ani z Zielonego Wzgórza” L. M. Montgomery. Proza chłopięca przyciąga chłopców, proza dziewczęca – co naturalne – dziewczęta, mój odbiór w ich wieku był zbliżony. Ale czyż zestawienie obu lektur nie jest doskonałą okazją do podyskutowania o odrębności doświadczeń i uniwersalizmie pewnych idei zarazem? I Ania, i Nemeczek są bohaterami, którzy wobec bezwzględności losu wybierają ucieczkę w krainę wyobraźni i to wyobraźnia ich ocala. Ocala w nich to, co piękne i wzniosłe, choć Nemeczkowi przyjdzie oddać życie za to, w co wierzy.
Literatura nie jest i nigdy nie będzie przygodą dla wszystkich. Szkoła jest miejscem, gdzie większa część społeczeństwa spotyka się z wielką literaturą po raz ostatni. Chodzi o to, by trafić z arcydziełami, zarazić pięknem, do tej mniejszości, która ma szansę je zrozumieć, przejąć się i przekazywać zachłanność czytania kolejnym pokoleniom.