O mocy Różańca i doświadczeniu opieki Matki Bożej w wojennej rzeczywistości Ukrainy mówił abp Witalij Krywicki, biskup kijowsko-żytomierski, który przewodniczył sumie odpustowej w parafii Matki Bożej Różańcowej w Lublinie.
W kościele Matki Bożej Różańcowej w Lublinie – Sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej, patronki Nowej Ewangelizacji odbyły się uroczystości odpustowe. Była to jednocześnie ósma rocznica intronizacji cudownego obrazu Matki Bożej Latyczowskiej do kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej w Lublinie i czwarta rocznica jego koronacji.
Gościem uroczystości był abp Witalij Krywicki, biskup kijowsko-żytomierski, który zwracając się do wiernych mówił o doświadczeniu opieki Matki Bożej podczas wojennej rzeczywistości Ukrainy.
- Cieszę się bardzo, że tak wiele osób przychodzi tu do kościoła. W Ukrainie każde wyjście z domu może okazać się bardzo niebezpieczne. Pochodzę z Odessy, mój proboszcz opowiadał, że podczas jednej Mszy słychać było bombardowanie, kiedy ludzie wyszli z kościoła zobaczyli zniszczenia oraz zabitych, nic dziwnego, że powstało w nich pytanie, czy to jest bezpieczne iść na Mszę? Jednak idą, mimo lęku i niepewności, bo wiedzą, że tylko Bóg w tym trudnym czasie może im dać opiekę. Ciągle towarzyszy nam pytanie, co będzie jutro? Ewangelia mówi, że „nie znacie dnia, ani godziny” i my naprawdę nie wiemy, czy przeżyjemy – mówił abp Witalij.
Wojna w Ukrainie trwa już 8 lat, choć świat mówi o niej dopiero od 24 lutego.
– Dla nas więc to czas wielu trudnych doświadczeń, ale i czas znaków. W Odessie do szpitala przywieziono żołnierza uratowanego z płonącego wozu. Tylko on przeżył. Kiedy w szpitalu zaczęto rozbierać go ze spalonych ubrań, okazało się, że ma na szyi różaniec. Nie wiedział, co to jest, ale prosił żeby tego nie zdejmować, bo to go uratowało. Okazało się, że nie był człowiekiem wierzącym, nie był nawet ochrzczony, a wiedział, że wszyscy jego koledzy, którzy zginęli byli ochrzczeni. Zaczął rozmawiać z wolontariuszami z parafii, którzy odwiedzali żołnierzy w szpitalu. Dowiedział się, że Bóg nie chce śmierci grzesznika. Ten żołnierz nie tylko nauczył się nazwy różańca, ale nawrócił się, przyjął chrzest i wrócił na front mówiąc, że tam jest jego miejsce, by świadczyć o wielkich rzeczach jakie Bóg czyni – opowiadał arcybiskup.
Przytoczył jedną z sytuacji, o jakich osobiście opowiadała mu pewna matką, która ma syna na pierwszej linii frontu.
- Temperatura modlitwy matki jest wtedy ogromna. Po dłuższym czasie milczenia, odezwał się syn i powiedział, że dziękuje jej za modlitwę, bo miał doświadczenie cudu, a wiedział, że matka ciągle modli się za niego. Wraz z oddziałem było okrążony przez Rosjan. Skończyła się im amunicja i szansa na doczekanie odsieczy była niemal żadna. Jednak rakiety, które kierowały się w stronę ich schronu, nie dolatywały do ściany budynku. Jak to możliwe? Był przekonany, że to różaniec matki był tarczą, która ich broniła. Tych świadectw działania Bożej opieki słyszę co chwilę wiele – mówi abp Witalij.
Dziękując za wsparcie Polaków prosił, by nie ustawać w modlitwie o pokój.
- Na początku wojny, gdy Rosjanie podchodzili pod Kijów, zaczęliśmy modlić się za naszego agresora. Oddaliśmy Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, jak wiemy wrogie wojska do Kijowa nie doszły. Jestem pewien, że Maryja wyprasza łaski, o jakich nam się nie śniło. Nie jest biurem pomocy, które spełnia zachcianki, ale chce przyprowadzić nas do Boga. Każdy w życiu ma swoje bitwy, które wydają się przegrane, ale Maryja może wyprowadzić z najtrudniejszej sytuacji, dlatego odmawiamy Różaniec! – prosił arcybiskup.