Choć jeszcze do połowy lat 60. minionego stulecia najwięcej wierzeń związanych z Dniem Zadusznym, jak mówi o. prof. Zdzisław Kupisiński z KUL, skupiało się wokół praktyk kultowo-magicznych.
Justyna Jarosińska: W chrześcijaństwie wierzymy w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, które daje nam nadzieję życia wiecznego...
O. Zdzisław Kupisiński: Wiara w życie po śmierci jest żywa w zasadzie we wszystkich społecznościach i kulturach. Człowiek od zawsze kształtuje i próbuje sobie wyobrazić życie czy stan po śmierci. Zwykle wyobraża sobie swoje istnienie po śmierci jako kontynuację życia ziemskiego, tylko w innej rzeczywistości. Liturgia kościelna utrwala wiarę w nieśmiertelność duszy ludzkiej.
Nasi przodkowie wielką wagę przywiązywali do kontaktów z duszami po śmierci. To powód ustanowienia przez Kościół Dnia Zadusznego?
Tak naprawdę w liturgii Kościoła zachodniego zmarłych wspomina się każdego dnia, ale dniem szczególnych modlitw jest właśnie Dzień Zaduszny, kiedy Bożej opiece poleca się wszystkich zmarłych. Wywodzi się on bezpośrednio z tradycji. Inicjatorem Dnia Zadusznego był opat Odilon z Cluny. W roku 998 polecił, aby we wszystkich klasztorach kluniackich 1 listopada odprawiano oficjum za zmarłych. Benedykt XIV rozszerzył w 1748 r. ten zwyczaj na obszar Hiszpanii, a Benedykt XV w 1915 r. na cały Kościół. Na ziemiach polskich przed utrwaleniem się procesów chrystianizacji jesienią przypadały jedne z najważniejszych dorocznych obrzędów ku czci zmarłych przodków.
Jak one wyglądały?
Jeszcze do połowy lat sześćdziesiątych minionego stulecia najwięcej wierzeń skupiało się wokół praktyk kultowo – magicznych. W niektórych regionach naszego kraju istniała np. praktyka przynoszenia produktów żywnościowych na mogiły zmarłych. Wiktuały przysypywano ziemią i pozostawiano, wierząc, że będą one pokarmem dla przodków. Istniało też powszechne przekonanie, że o północy w Dzień Zaduszny zmarli zbierają się w kościele lub kaplicy cmentarnej na wspólnie odprawianym przez zmarłego kapłana nabożeństwie. Znane jest także opowiadanie o potępionych duszach „mierników”, którzy pod osłoną kul ognistych czy błąkających się ogni mieli wychodzić nocą z mogił, by mierzyć źle wytyczone za życia chłopskie pole. Pokutujące „dusze mierników” miały ukazywać się na polach zwykle latem, a w Dniu Zadusznym uczestniczyć o północy w nabożeństwie, prosząc żyjących o modlitwę.
W Dzień Zaduszny nie można było wykonywać prac domowych ani cięższych prac w gospodarstwie. Rolnicy nie mogli pracować w polu, gdyż wierzono, że nad powierzchnią ziemi unoszą się pokutujące dusze, które oczekują oczyszczenia z popełnionych za życia ziemskiego grzechów. W wierzeniach ludowych dostrzega się do dziś ścisłą relację między żywymi a zmarłymi. Przodkowie mieli powracać do swoich domostw, dając żyjącym nieustanne dowody swojej troski, jaką ich otaczają z zaświatów, a jednocześnie strzegą przed niebezpieczeństwami.
Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas, w którym cmentarze rozjaśniają światła zniczy a na grobach pojawiają się kwiaty. Po co to robimy?
Kwiaty na grobach zmarłych mają ukazywać ich niewinność i zwycięstwo w życiowej wędrówce prowadzącej do Chrystusa. A blask zapalonych świec ma rozpraszać mroki podziemia, prowadzić do pełni światła, jakim dla chrześcijan jest Chrystus. Na cmentarzu w tym czasie jednak przede wszystkim chodzi o modlitwę. Kościół katolicki na Soborze w Lyonie w 1274 r. ogłosił dogmat o istnieniu czyśćca, a Sobór Trydencki orzekł, że duszom w czyśćcu możemy pomagać. Racjonalne uzasadnienie wiary w życie wieczne zachęca nas do ogarnięcia myślą zmarłych, ofiarowania im daru serca, jakim jest dla wierzących modlitwa osobista oraz modlitwa wspólnoty Kościoła, czyli zamawianie Mszy św., ofiarowanie Komunii św., czy polecanie zmarłych w wypominkach.