Trwa sesja egzaminacyjna na KUL

Wykładowcy, którzy egzamin ustny traktują jako rozmowę o życiu, studiach i wartościach wyniesionych z wykładu sprawiają, że studentom wraca chęć do nauki i rozwoju.

Jak podkreślają studenci, termin egzaminu znany jest miesiąc przed sesją, a tezy egzaminacyjne przesyłane są dwa tygodnie przed wyznaczoną datą. - Czternaście dni to naprawdę dużo czasu na powtórzenie materiału. Tylko czy student jest w stanie nie odkładać nauki na ostatnią chwilę? Zazwyczaj nie i nawet jeśli przejrzy materiały kilkanaście dni przed egzaminem, to za naukę zabierze się najprawdopodobniej w dniu poprzedzającym termin weryfikacji zdobytej wiedzy. Brak chęci do nauki niekoniecznie wynika z lenistwa studentów. Okres przedsesyjny obfituje w zaliczenia z ćwiczeń i laboratoriów. Kolokwia, projekty i prezentacje skutecznie zajmują studentów, a nauka do zbliżających się egzaminów odchodzi w zapomnienie. Zazwyczaj, kiedy zakończymy zaliczenia z zajęć praktycznych i spojrzymy w kalendarz, zdajemy sobie sprawę, że jest już niemal za późno - opowiadają o sesji studenci najstarszego katolickiego uniwersytetu w Polsce.

- Druga w nocy, niedopita kawa, która już dawno wystygła i kartki z notatkami porozkładane na biurku - tak wygląda rzeczywistość niejednego studenta w noc poprzedzającą egzamin - śmieją się. Także współcześnie towarzyszy im dylemat czy iść spać, czy uczyć się do rana z nadzieją, że mimo zmęczenia uda się przyswoić dodatkową porcje wiedzy - precyzują studenci.

- To już moja trzecia sesja. Mimo to, stres czasami się pojawia. Przygotowania zaczęłam tydzień przed wyznaczonymi terminami, jednak było to bardziej rozczytywanie materiału. Prawdziwa nauka zaczęła się dwa dni przed egzaminami. Tegoroczna sesja nie zaskoczyła mnie niczym szczególnym. Standardowo stres i wkuwanie - komentuje Daria Awramenko, studentka KUL.

- Jednego dnia czekały nas dwa egzaminy ustne. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie opóźnienie, które w końcowym etapie wyniosło pięć godzin. Planowo, razem z moimi znajomymi mieliśmy wejść w okolicach godziny 11, a finalnie próg sali egzaminacyjnej przekroczyliśmy po 14. To oczekiwanie sprawiło, że stresowaliśmy się jeszcze bardziej - wspomina Małgorzata Marzec, studentka II roku.

Czy takie postrzeganie sesji w oczach studentów może ulec zmianie? - Myślę, że powoli zmierzamy w tym kierunku. Są wykładowcy, którzy nie traktują studenta niczym dziecka z podstawówki, które trzeba odpytać z wyuczonej na pamięć tabliczki mnożenia.  Profesorowie, którzy egzamin ustny traktują jako rozmowę: o życiu, studiach i wartościach wyniesionych z wykładu sprawiają, że studentom wraca chęć do nauki i rozwoju. Tym samym wzrasta w nas również poczucie pewności siebie. Mam nadzieję, że trend egzaminowania w taki sposób, wkrótce zagości na większości polskich uczelni - wyjaśnia Alicja, studentka dziennikarstwa.


Więcej w 7. numerze "Gościa Lubelskiego" na 19 lutego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..