Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Bo w rodzinie nikt nie zginie

Przez dekadę swojej działalności udało się im m.in. zmienić wizerunek wielodzietnych, stworzyć Kartę Dużej Rodziny i pozyskać wiele życzliwych osób i instytucji dla dobra wspólnej sprawy.

Jeszcze 10 lat temu rodzina, która miała troje dzieci i więcej, była postrzegana często jako patologia. Nawet w dokumentach Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie wielodzietność stanowiła jedną z kategorii patologicznych obok alkoholu i ubóstwa.

– Nasz PR nie był dobry i bardzo nas to bolało. Oczywiście są różne rodziny − i takie, którym wiedzie się dobrze finansowo, i takie, które mają trudności, są także rodziny z problemami patologicznymi, ale one dotykają niewielkiego procenta wszystkich grup społecznych, nie tylko rodzin, które mają więcej dzieci. Zależało nam bardzo, by zacząć działać i pokazać prawdziwe oblicze dużej rodziny, a przy okazji jakoś ją wesprzeć. Taki był początek – mówi Bożena Pietras, pełnomocnik Karty Dużej Rodziny i przewodnicząca Związku Dużych Rodzin w Lublinie.

Krok po kroku

Droga do zmiany wizerunku oraz lokalnych rozwiązań wspierających rodziny nie była łatwa. – Wraz z kilkoma znajomymi rodzinami zaczęliśmy rozmawiać o tym, co można zrobić, szukać kontaktów do posłów i radnych. Dowiedzieliśmy się wówczas, że w Warszawie powstał ogólnopolski Związek Dużych Rodzin. Wyczytaliśmy, że mogą powstawać regionalne koła i w imieniu ZDR 3 Plus występować do lokalnych władz z prośbą o wprowadzenie różnych rozwiązań wspierających rodziny. Tak 10 lat temu powstało lubelskie koło Związku Dużych Rodzin – mówi Tomasz Pać, jeden z inicjatorów utworzenia koła w Lublinie.

Wydeptując ścieżki

Przedstawiciele dużych rodzin zaczęli chodzić na sesje Rady Miasta w Lublinie, na zebrania komisji ds. rodziny i mówili o swoich potrzebach. – Zderzaliśmy się wówczas z urzędniczą ścianą, bo ilekroć się pojawialiśmy, uważano, że sobie nie radzimy i trzeba nam socjalnie pomóc. Taki był stereotyp, który przez wiele lat się utrwalił. Pierwsze skojarzenie z wielodzietnością brzmiało „patologia”, drugie „bidoki”, którym trzeba pomóc. My zaś chcieliśmy zawalczyć o dobre imię, ale także o pewne przywileje związane z wychowywaniem więcej niż trojga dzieci. Jeśli do przedszkola chodziło więcej maluchów z jednej rodziny, uważaliśmy, że warto to zauważyć w opłatach. W końcu państwo namawiało zawsze matki, by nie zamykały się w domu, ale były aktywne zawodowo, więc opieka przedszkolna i opłata za nią powinna uwzględniać liczbę dzieci – tłumaczą Edyta i Tomasz Paciowie.

Karta dla rodzin

Stopniowo udawało się zmieniać obraz dużej rodziny. Lublin jako drugie miasto w Polsce, po Grodzisku Mazowieckim, wprowadził Kartę Dużej Rodziny, która umożliwiała korzystanie ze zniżkami z różnych usług. – Najpierw były to zniżki w ramach miejskich instytucji, które miały wolne miejsca na basenie, lodowisku czy w domach kultury. Zwykle były to godziny przedpołudniowe, gdy zainteresowanie takimi obiektami było niewielkie, a rodziny z małymi dziećmi chętnie mogły z tego skorzystać. Potem program zaczął się rozrastać, bo dołączali do niego różni przedsiębiorcy oferujący zniżki dla klientów z rodzin wielodzietnych. Coraz więcej osób rozumiało, że zwyczajnie opłaca się wspierać duże rodziny, nawet jeśli otrzymają rabat na zakupy czy usługi, bo nie potrzebują jednej czy dwóch rzeczy, ale zazwyczaj wielu. Do tego rodziny przekazują sobie informację, że w tym miejscu można korzystać z Karty Dużej Rodziny i chętnie właśnie tutaj robią zakupy czy załatwiają inne sprawy. Skoro jest ktoś, kto wspiera rodziny z dziećmi, to rodziny wspierają także jego. To działa w dwie strony – mówi B. Pietras.

Patrz w przyszłość

Rodzice, którzy mają kilkoro dzieci, biorą na siebie większą odpowiedzialność. Nie chodzi tu tylko o obciążenie finansowe, ale i o odpowiednie wychowanie, edukację, zapewnienie przyszłości. − Karta Dużej Rodziny wspiera nie tylko w sensie finansowym, ale daje także możliwość przedsiębiorcom włączenia się w działania na rzecz przyszłości Polski. Choć może brzmi to górnolotnie, to jest faktem, że przez różnego rodzaju ułatwienia, z których mogą korzystać rodziny wielodzietne, docenia się trud rodzicielstwa. To działanie długofalowe, którego efekty będą widoczne być może dopiero za kilka lat. Skutki tego programu podobne są do rządowej oferty 500 plus − podkreśla B. Pietras.

Obok lokalnie działających kart przyjętych przez różne miasta obowiązuje także ogólnopolska Karta Dużej Rodziny, o której istnieniu nie wie w dalszym ciągu wiele osób. Obecnie korzysta z niej zaledwie połowa uprawnionych. – Wiele rodzin nie wie, że można taką kartę dostać, tym bardziej takiej wiedzy nie mają różni lokalni przedsiębiorcy, którzy mogliby włączyć się do programu. Dlatego potrzeba informacji na różnych płaszczyznach – podkreśla pełnomocnik. Rodziny wielodzietne, jak każde inne, nie tylko robią zakupy spożywcze, ale i chodzą do fryzjera, kupują ubrania, remontują swoje mieszkania, jeżdżą na wakacje, potrzebują pomocy medycznej, korzystają z różnych środków komunikacji. Potrzebni są partnerzy z różnych branż. Tych, którzy włączyli się do programu, można odnaleźć w wyszukiwarce pod adresem rodzina.gov.pl. Zainteresowani chętnie korzystają z tego narzędzia. Tam też można znaleźć wszystkie informacje i kontakty dla tych, którzy chcieliby dołączyć do programu.

Trening wielu umiejętności

Warto też zwrócić uwagę na to, że z ekonomicznego punktu widzenia miastu zwyczajnie opłaca się wspierać ludzi pragnących mieć więcej dzieci, bo to więcej mieszkańców, wyższe podatki, więcej inicjatyw i rąk do pracy. Nie chodzi jednak tylko o ekonomię, bo duże rodziny to naturalne środowisko, w którym człowiek uczy się współdziałać z drugim, rozwiązywać konflikty, prowadzić negocjacje i osiągać razem różne cele. – Z naszych rodzin nie wychodzą egoiści, bo zawsze obok był ktoś drugi, kto miał także swoje potrzeby, troski i radości, i my je współdzieliliśmy. Zazwyczaj na małej przestrzeni jest dosyć dużo osób, więc człowiek szybko wychodzi ze swojej strefy komfortu albo ktoś w nią niespodziewanie wchodzi, a to uczy też przepraszania i wybaczania. Więcej osób jest przyczyną większej ilości zdarzeń, a to oznacza więcej doświadczenia w radzeniu sobie w różnych sytuacjach. To jest wielka wartość – podkreśla T. Pać.

Nie znaczy to oczywiście, że duże rodziny nie przeżywają trudów, ale wzajemne wsparcie ułatwia ich przezwyciężanie. Związek Dużych Rodzin to także miejsce spotkania ludzi, którzy mają podobne doświadczenia i mogą być dla siebie wsparciem. – Wymieniamy się doświadczeniami, ale też przekazujemy sobie różne rzeczy, które mogą posłużyć komuś innemu. Każdy z nas gdzieś pracuje, jest jakimś specjalistą, więc dzielimy się także wiedzą. Wiemy, że w różnych sytuacjach możemy na siebie liczyć – podkreślają duże rodziny.

Dzięki ich zaangażowaniu udało się zrealizować wiele postulatów dotyczących dużych rodzin, które ułatwiają im funkcjonowanie, ale też tworzą ich prawdziwy pozytywny wizerunek.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy