Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ilość spraw o zbadanie ważności małżeństwa świadczy o wrażliwości sumienia

- Dziś główną przyczyną stwierdzania nieważności małżeństwa są zaburzenia procesu decyzyjności, a także uzależnienia od różnych nowych zjawisk, zarówno w świecie cyfrowym jak i życiu społecznym - mówi ks. dr hab. Leszek Adamowicz oficjał Lubelskiego Sądu Metropolitalnego.

Z perspektywy 30-letniego doświadczenia pracy w sądzie kościelnym ks. Adamowicz ocenia, że nastąpiło znaczne osłabienie osobowości tych, którzy zawierają małżeństwo: jest mniejsza odpowiedzialność, samodzielność, bardzo lekkie podejście do małżeństwa, myślenie w stylu „jakoś tam będzie”. Zdaniem duchownego ujawnia się tu problem braku definitywności decyzji, która ma być decyzją na całe życie.

Tomasz Królak (KAI): Pracownicy sądów kościelnych, rozpatrujący sprawy o orzeczenie nieważności małżeństwa, wciąż mają wiele pracy. Czy są widoki na to, że to się zmieni?

Ks. Leszek Adamowicz: Niestety, nie. Z jednej strony to niedobrze, bo świadczy to o tym, że wiele małżeństw zawartych w kościele, niestety, rozpada się. Ale z drugiej strony wielość wnoszonych spraw dowodzi wrażliwości moralnej tych osób. Nie chcą one subiektywnie oceniać swojego statusu małżeńskiego, lecz właśnie poddać go pod refleksję sądu. Niedobrze by było, gdyby każdy sam decydował o tym, czy jego małżeństwo było ważne czy nieważne, jak wygląda sprawa ewentualnego kolejnego małżeństwa, a co za tym idzie kwestia korzystania z sakramentów świętych. To, że nie brakuje nam pracy świadczy o tym, że osoby wnoszące swoje sprawy są wrażliwe religijnie i chcą uspokoić swoje sumienie, jak pisał o tym papież Franciszek we wstępie do motu proprio „Mitis Iudex Dominus Iesus” z 2015 roku, dokonując reformy kościelnego prawa procesowego.

Ile spraw o stwierdzenie nieważność wnoszonych jest rocznie do sądów kościelnych w Polsce?

Może najpierw kilka danych statystycznych o procesach przed sądami powszechnymi. Według statystyk GUS w roku 2021 zawarto w Polsce 168 324 małżeństwa zarejestrowane w USC (zawarte w formie cywilnej lub wyznaniowej). W tym samym roku orzeczono w Polsce 60 687 rozwodów i 751 separacji cywilnych. Zestawiając te liczby widać, że około 36% małżeństw kończy się rozwodem cywilnym lub separacją. Według tego samego źródła danych w Polsce w 2021 roku było 552 800 związków niesformalizowanych oraz 2 294 400 rodziców samotnie wychowujących dzieci. Oznacza to, że aż około 28% mieszkańców Polski nie pozostaje w sformalizowanych małżeństwach, a 26,7% dzieci w Polsce rodzi się poza sformalizowanym cywilnie małżeństwem.

W tym samym roku do sądów kościelnych w Polsce wpłynęło około 5 tysięcy pozwów o orzeczenie nieważności małżeństwa. A więc: 5 tysięcy do 60 tysięcy rozwodów, czyli niewielki ułamek. Oczywiście, trzeba tu wziąć pod uwagę to, że część spośród wnoszących o cywilny rozwód to nie są katolicy, część stanowią osoby, które dwu lub kilkukrotnie wchodzą w nowe związki. Niektórzy nie są zainteresowani procesem o nieważność małżeństwa, bo nie wchodzą w nowe związki, więc takie orzeczenie nie jest im potrzebne. Ale jeśli nawet połowę w ten sposób odrzucimy, to widać jaka jest skala wpływających pozwów.

Ile z tych około 5 tysięcy corocznie składanych wniosków kończy się stwierdzeniem nieważności?

Myślę, że w skali ogólnopolskiej, jest to około 60-65 procent. Trzeba wziąć tu pod uwagę, że w sądach „filtrujemy” tych, którzy przychodzą w celu uzyskania jakiejś informacji, bo takie poradnictwo też prowadzimy. Jeżeli ewidentnie nie ma podstaw, to zdarza się, że mówimy: ma pan/pani prawo wnieść pozew, ale my nie widzimy tu argumentów przemawiających za nieważnością. Nie rozbudzamy więc nadziei, nie „chwytamy” klientów i nie narażamy na koszty. Tak więc sprawy, wobec których sugerowaliśmy, że nie rokują orzeczenia nieważności, mogą w ogóle do sądów nie wpływać. Oczywiście nawet w takiej sytuacji pozew może złożyć.

Podczas wizyty ad limina w 2021 r., poinformowano polskich biskupów, że pod względem liczby spraw wnoszonych do Trybunału Roty Rzymskiej nasz kraj znajduje się na drugim miejscu w świecie. Wysoko…

Przy tej przysłowiowej łyżce dziegciu, czyli fakcie, że takie sprawy w ogóle istnieją, beczką miodu jest to, że nasi wierni są wrażliwi i chcą rozpatrywania spraw przez sądy kościelne. W skali światowej nie jest to zjawisko oczywiste.

Czyli ta duża liczba świadczy, paradoksalnie, na naszą korzyść?

Oczywiście, nie jest dobrze, kiedy małżeństwa się rozpadają, ale fakt, że jesteśmy na drugim miejscu w statystykach rotalnych pokazuje, że ci, którzy w polskich sądach kościelnych nie otrzymują orzeczenia nieważności, idą ze swoją sprawą dalej, właśnie do Roty Rzymskiej. Większość spraw, które rozpatruje ten sąd, to apelacje od wyroków, które orzeczono w sądach lokalnych pro vinculo, czyli przeciwko tezie o nieważności. Fakt, że w Rocie Rzymskiej tych spraw jest dużo dowodzi tego, że nasi wierni chcą dalej rozwiązywać sprawy swojego sumienia, poddając sprawę pod osąd sądownictwa kościelnego.

Kilka tysięcy, rocznie, orzeczeń o nieważności małżeństwa. Wydaje mi się, że to bardzo dużo, i że takie orzeczenie powinno być czymś absolutnie wyjątkowym. Nie odnosi Ksiądz wrażenia, że cały proceder sądowniczy uległ niebezpiecznemu „umasowieniu”?

Nakładają się tu dwa czynniki. Po pierwsze dzisiaj doświadczamy pewnej słabości ludzkiej, zwłaszcza w obszarze dojrzałości i odpowiedzialności, a po drugie jest też lepsza informacja dotycząca możliwości sądowego dociekania nieważności. Dostępność tych informacji też swoje robi. Często księża rozmawiają o tych sprawach w czasie kolędowej wizyty duszpasterskiej, przy okazji chrztu lub Pierwszej Komunii świętej dziecka. Dostępność i wymiana informacji, bliskość sądu – to wszystko ma swoje znaczenie i wpływa na liczbę wnoszonych spraw. Może mieć to oczywiście także aspekt negatywny, bo sprzyja rozpowszechnianiu się postaw typu: a może i ja spróbuję, może i mnie się uda. Dlatego na początku rozmów z osobami zamierzającymi wnieść pozew zwracamy uwagę, że proces to poszukiwanie prawdy o małżeństwie, a wyrok „zdobyty” fałszywymi zeznaniami będzie – można powiedzieć dosadnie – diabła wart. Pana Boga i własnego sumienia oszukać się przecież nie da…. Spotykamy się obecnie, niestety, z fałszowaniem dokumentów czy kupowaniem ich na różnych forach internetowych. To jest straszna plaga, ale nie jesteśmy w większości przypadków stanie spowodować, by oszuści byli ścigani przez państwowe organy ścigania. Chociaż są wyjątki i sądy powszechne wymierzają kary takim oszustom.

Całą rozmowę można przeczytać TUTAJ.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy