Można je oglądać niezwykle rzadko. Rękopisy utworów poetyckich Józefa Czechowicza wystawiono na widok publiczny w muzeum jego imienia w Lublinie.
Okazją do pokazania najcenniejszych pamiątek z nim związanych jest 120. rocznica urodzin poety. Należą do nich rękopisy wierszy, które od lat gromadzi muzeum. – Świętujemy urodziny poprzez zorganizowanoie wystawy pt. „Narodziny rękopisu”, która została pomyślana jako próba przybliżenia mieszkańcom Lublina i nie tylko laboratorium Czechowicza. Używamy słowa „laboratorium” dlatego, że kojarzy się ono z czymś bardziej chemicznym, twórczym, i trochę tak jest z poezją. Mieści ona w sobie pewien magiczny element – mówi dr hab. Aleksander Wójtowicz, kierownik muzeum.
Narodziny wiersza
Dzięki prezentowanym rękopisom oglądamy narodziny wiersza, proces jego tworzenia. – Często wydaje się nam, że poeta siada i jak ma natchnienie, to zapisuje od razu gotowy wiersz. Tymczasem, śledząc pracę Czechowicza, widzimy doskonale, że tworzenie wiersza to proces. Czasem zaczynają go notatki robione gdzieś na marginesie gazety, kawałku papieru czy kartce z zeszytu, potem jest redakcja, są skreślenia i poprawki, a nawet rysunki na boku, i dopiero wyłania się ostateczny kształt wiersza – opowiada A. Wójtowicz.
W XX wieku przełamano przekonanie, że wiersze powstają niemal same. Poeci podkreślają, że ich pisanie to ciężka praca. Julian Przyboś mówił, że poeta to ktoś, kto pracuje w słowie. Sam Czechowicz, opowiadając o swoim warsztacie twórczym, podkreślał, że czasem naprawdę długo zajmuje mu napisanie wiersza, a od pomysłu do puszczenia go w świat jest kilka różnych etapów.
Cenne rękopisy
Rękopisy, które są w posiadaniu Muzeum Czechowicza w Lublinie, to efekt trwającego już ponad pół wieku gromadzenia wszystkiego, co pozostało po niespodziewanie zmarłym poecie. − Zaczęło się od jego przyjaciół, którzy mieli w swoich zbiorach pamiątki po nim i zgodzili się je przekazać. To nie tylko rękopisy, ale i maszynopisy jego wierszy, kartki, które robił dla swoich znajomych, i kilka pamiątek osobistych. Pamiętajmy, że Czechowicz żył krótko i nie pozostawił po sobie spójnego archiwum, jak poeci, którzy dożywali długich lat, pisywał też w bardzo różnej formie. Odwiedzający muzeum będą mogli zobaczyć różne kartki czy świstki papieru, którymi posługiwał się autor, gdy dochodził do wniosku, że warto coś zapisać – podkreśla kierownik muzeum.
Poza rękopisami i kilkoma osobistymi drobiazgami nie ma pamiątek po Józefie. Kiedy wybuchła wojna, Czechowicz opuścił mieszkanie w Warszawie i postanowił schronić się w swoim rodzinnym Lublinie. Podobno bardzo się bał, że zginie, i ciągle oglądał swoją rękę, mówiąc, że ma przecież dobrą linię życia. Nie wiemy dokładnie, kiedy i jak dotarł do Lublina. Niektórzy widzieli go już 8 września. Miał tu też nocować. Inni twierdzą, iż przyszedł do miasta piechotą wczesnym rankiem 9 września. Jeszcze inni – że przyjechał samochodem tuż przed bombardowaniem. Wiemy na pewno, że zginął podczas bombardowania Lublina 9 września 1939 roku około godz. 9 w zakładzie fryzjerskim Ostrowskiej, który mieścił się w kamienicy przy ulicy Krakowskie Przedmieście 46.
Pamiątki poszukiwane
− Z warszawskiego mieszkania nie zachowało się nic. Archiwum Czechowicza nie istnieje, my je rekonstruujemy. To praca trwająca już kilka pokoleń, wymagająca ogromnej energii osób, które śladów i pamiątek po Czechowiczu szukają. Niekiedy pomaga przypadek, jak było w październiku ubiegłego roku. Skontaktował się z nami pan Marek Prokop, który powiedział, że jego tata ma w archiwum domowym wiersz, który, podejrzewają, że napisał któryś z lubelskich poetów. Kiedy panowie pokazali nam rękopis, od razu wiedzieliśmy, że to wiersz Czechowicza. Wciąż szukamy pamiątek i mam nadzieję, że jeszcze uda się je znaleźć – mówi A. Wójtowicz.
Oprócz rękopisów w muzeum można zobaczyć odtworzony gabinet poety, w którym stoi oryginalny kredens ks. Ludwika Zalewskiego, o którym Czechowicz napisał fraszkę; jest wycinanka wykonana własnoręcznie przez poetę, zasuszony kwiatek, który znaleziono w jego książce, rodowa łyżeczka, obrus z jego mieszkania i chusteczka z monogramem, którą przygotowała jego siostra.
Rękopisy można zobaczyć w Muzeum Józefa Czechowicza tylko do 29 marca. – Papier ma to do siebie, że wystawiony na światło słoneczne i wilgoć ulega zniszczeniu, dlatego bardzo rzadko pokazujemy te zbiory.Warto więc z okazji skorzystać – zapraszają pracownicy muzeum.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się