- W cywilizacji zachodniej oskarżyciel musi udowodnić winę. Jak więc możemy udowodnić, że ktoś czegoś nie zrobił? To wszystko jest postawione na głowie - zauważył historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Publikacje medialne dotyczące kard. Karola Wojtyły, w tym zarzuty kierowane wobec niego, a także inwigilacja i represje SB wobec Kościoła katolickiego i duchowieństwa były głównym tematem debaty akademickiej zatytułowanej "Kardynał Karol Wojtyła - fakty, archiwa, interpretacje". Historycy i znawcy dziejów Kościoła katolickiego w Polsce zgodzili się, że kluczowa w tej sprawie jest rzetelna praca historyków, którzy są w stanie dokonać profesjonalnej krytyki źródeł i uwzględnić kontekst historyczny opisywanych przez media wydarzeń.
Tematem debaty, którą poprowadził red. Krzysztof Ziemiec, były m.in. publikacje medialne dotyczące kard. Karola Wojtyły jako metropolity krakowskiego, w tym zarzuty o tuszowane nadużyć seksualnych, a także kontekst społeczno-historyczny czasów, w których żył, jego inwigilacja przez służby reżimu komunistycznego, metodyka pracy z materiałami archiwalnymi, w tym z zasobu IPN. Spotkanie ekspertów dostępne jest na kanale Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II na YouTube.
Dr Ewa K. Czaczkowska, dziennikarka, publicystka i wykładowczyni na UKSW, pytana o ostatnie zarzuty w mediach wobec Jana Pawła II negatywnie oceniła materiały dziennikarskie na ten temat. - Jeżeli miałabym ocenić te materiały, które są też powodem naszego dzisiejszego spotkania, to powiedziałabym, że rzeczywiście chyba nie do końca celem było dążenie do prawdy. A można powiedzieć, że w związku z tym, że dzisiaj wiemy, że te materiały w daleko idący sposób nie odnoszą się do prawdziwych faktów, wydarzeń, to ich założeniem było to, żeby zniszczyć, żeby zabić autorytet człowieka - powiedziała ekspertka, odnosząc się do zarzutów wobec Wojtyły jako metropolity krakowskiego o tuszowanie nadużyć seksualnych, które pojawiły się w reportażu Marcina Gutowskiego "Franciszkańska
- Ten film i ta książka ukazały się oczywiście razem, nie bez powodu, i one, w moim najgłębszym przekonaniu, ale przede wszystkim myślę o filmie, bo o książce chyba nie ma sensu dyskutować, z założenia dopuszczają się trzech manipulacji. Po pierwsze na poziomie postawionej tezy, po drugie na poziomie źródeł, co jest bardzo istotne, i również manipulacja dotyczy ofiar tych księży pedofilów - mówiła Czaczkowska, wskazując przy tym na opublikowane wcześniej artykuły "Rzeczpospolitej", których autorzy - Tomasz Krzyżak i Piotr Litka - na podstawie tych samych, ale również dodatkowych dokumentów, doszli do innych konkluzji niż Gutowski i Overbeek.
Dziennikarka za oburzające uznała przy tym insynuacje wobec kard. Adama Sapiehy, opiekuna i przełożonego Karola Wojtyły, które - jak to w ostatnich dniach opisała "Rzeczpospolita" - prawdopodobnie powstały na podstawie sfałszowanych dokumentów.
Dr hab. Łucja Marek, historyczka z Biura Badań Historycznych IPN w Krakowie, która specjalizuje się w tematyce relacji państwo-Kościół w okresie PRL, w tym metod pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa wobec Kościoła katolickiego, przypomniała, że władza komunistyczna od samego swojego początku w 1945 r. aż do 1989 r. traktowała Kościół katolicki i duchowieństwo jako wrogów.
Badaczka wskazała także na wyjątkowo ogromną skalę inwigilacji duchowieństwa. -– Na każdego kapłana zakładano teczkę, w której gromadzono informacje na temat tego kapłana, również jego słabości, a także na temat jego działalności. Jeżeli w trakcie zbierania tych informacji uzyskano jakieś kompromitujące lub obciążające materiały, to wówczas zakładano dodatkowe sprawy mające na celu ich wyjaśnienie lub ukaranie kapłana bądź też pozyskanie go do współpracy - wyjaśniła Ł. Marek.
Dr Robert Derewenda, historyk, dyrektor IPN w Lublinie i wykładowca, który na KUL prowadzi zajęcia m.in. z archiwistyki pytany o to, czy na podstawie materiałów archiwalnych można jednoznacznie stwierdzić, czy kard. Karol Wojtyła tuszował nadużycia seksualne odpowiedział, że kluczowa jest krytyka źródeł, którą przeprowadza historyk. R. Derewenda, analizując szczegółowo materiały dotyczące ks. Józefa Lorenca podkreślił, że szybko i właściwie, zgodnie z prawem zareagował najpierw proboszcz i bezpośredni przełożony ks. Lorenca, dziekan a także kard. Wojtyła. Lorenc wreszcie został odsunięty od pełnionych funkcji i ukarany przez władzę świecką.
- Teraz najważniejsza sprawa. Jeżeli rzeczywiście te dokumenty, które wtedy powstawały, te fakty, które odkrywała Służba Bezpieczeństwa na temat strasznego postępowania tych księży, nad którymi sprawował władzę zwierzchnią, kościelną kard. Karol Wojtyła, gdyby rzeczywiście te dokumenty i fakty można było wykorzystać, to pierwszymi, którzy by to wykorzystali byliby funkcjonariusze SB. Znamy wiele różnych działań przeciwko kard. Wojtyle, ale zasadniczo ta sprawa jednak nie została podjęta przez Służbę Bezpieczeństwa - stwierdził historyk.
Dr hab. Paweł Skibiński, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego specjalizujący się m.in. w dziejach Kościoła katolickiego w XX w., omówił problem ahistoryczności w omawianych publikacjach, w tym nieuwzględnianie przez dziennikarzy kontekstu opisywanych przez nich wydarzeń. Dotyczyło to np. wielu działań kard. Karola Wojtyły dotyczących osób potrzebujących opieki. - Jeżeli stawiamy zarzut niewrażliwości człowieka na los ofiar i wykluczonych, to dlaczego zajmujemy się, dosłownie, trzema przypadkami nadużyć seksualnych księży, a nie pokazujemy kontekstu działalności arcybiskupa krakowskiego przez kilkanaście lat - mówił prof. Paweł Skibiński.
Historyk pytany o to, czy możemy mieć pewność, że w cywilizacji zachodniej oskarżyciel musi udowodnić winę. Jak więc możemy udowodnić, że ktoś czegoś nie zrobił? To wszystko jest postawione na głowie – zauważył.
- Zadajmy sobie pytanie, czy wiarygodne są zarzuty? Dowiadujemy się, że nie są w zasadzie wiarygodne. Czy wiemy coś na temat reakcji Karola Wojtyły w stosunku do ofiar? Otóż na podstawie źródeł IPN-owskich właściwie bardzo trudno nam się na ten temat wypowiadać - zaznaczył badacz, wskazując, że to głównie na podstawie dokumentów z zasobu IPN sformułowano zarzuty.
Zauważył, że ta sprawa zyskała taki rozgłos medialny i społeczny, bo polskie społeczeństwo ma nikłą wiedzę na temat Kościoła w XX w., a także jego liderów.