Program pomocy dla byłych więźniów to nie tylko mieszkanie. Uczestnicy są objęci są wsparciem readaptacyjnym.
Paweł wyszedł z aresztu po ponad trzech latach pozbawienia wolności. Nie miał dokąd pójść, bo przez alkohol rodzina zerwała z nim kontakty. Było mu bardzo trudno, nie mógł się odnaleźć na wolności, czuł się samotny i opuszczony. Nie godził się z decyzją rodziny. Znów zaczął pić. Myślał, że wszystko jest stracone. Gdy przyszedł na spotkanie z realizatorami programu z myślą, że będzie musiał oddać klucze, ks. Mieczysław Puzewicz zapytał go, jak się czuje. Nazwał go bratem, co dla skazanego, który odbył karę pozbawienia wolności, było dużym zaskoczeniem, ale też motywatorem do trwałej zmiany. Mógł zostać. Dostał kolejną szansę. Jak sam mówi, bardzo stara się, by jej nie zmarnować. Podjął pracę w budownictwie, trzyma się z dala od dawnego środowiska. Jest wdzięczny za okazaną pomoc, każdego dnia, jak deklaruje, stara się być lepszym człowiekiem.
Biskup Adam Bab poświęcił nowy Dom Pomocy Postpenitencjarnej, uruchomiony przez Centrum Wolontariatu w Lublinie. Schronienie w nim znajdują osoby, które po odbyciu kary pozbawienia wolności nie mają dokąd wrócić. Jednorazowo może w nim zamieszkać 8 mężczyzn.
- Chodzi o to, by osoby, które opuszczają zakład karny, a nie mają wsparcia np. w rodzinie, miały się gdzie podziać. By nie trafiły na ulicę lub nie wróciły do kryminogennego środowiska. To taka "prewencja powrotności" do zakładu karnego. Dom jest bezpieczną przystanią dla jego mieszkańców. W odróżnieniu od ośrodków nie ma tam pracowników zatrudnionych całą dobę, portiera, obsługi. Mieszkańcy mają klucze do domu, sami zaspokajają swoje potrzeby, dbają o porządek. Dzięki temu odzyskują poczucie sprawczości i uczą się na nowo funkcjonować, często po wielu nawet latach izolacji - mówią specjaliści.
Program pomocy dla byłych więźniów to nie tylko mieszkanie. Uczestnicy objęci są wsparciem readaptacyjnym, które pomaga odnaleźć się w nowej rzeczywistości. - Kluczowym elementem tego wsparcia są życzliwi ludzie oferujący pomoc - psycholog, coach pracy oraz wolontariusze. To oni przywracają mieszkańcom wiarę w to, że zawsze można zacząć od początku, zostawić za sobą kryminalną przeszłość, zacząć legalną pracę, podjąć terapię. Kompleksowe wsparcie pomaga uczestnikom wyprostować ścieżki swojego życia - tłumaczą koordynatorzy.
- Pobyt w domu jest dobrowolny. Ci, którzy się na niego decydują, muszą zaakceptować regulamin, który m.in. zobowiązuje do podjęcia pracy, abstynencji, spotkań z psychologiem. Uczestnicy mogą mieszkać w domu do trzech miesięcy, w uzasadnionych przypadkach do sześciu. To czas na usamodzielnienie. Często jednak utrzymują kontakt także po wyprowadzce. Korzystają z grupy wsparcia lub przychodzą po prostu w odwiedziny - dodają.
Biskup Bab zwrócił uwagę na potrzebę wrażliwości na byłych więźniów. - Paradoksalnie, ci, którzy wychodzą na wolność, nie mogą się tą wolnością cieszyć, jeśli nie ma warunków na godne zamieszkanie i egzystencję. Dom to jest to, co kojarzy się nam z poczuciem bezpieczeństwa w wymiarze egzystencjalnym, duchowym i materialnym. Człowiek to istota złożona z duszy i ciała. Poza troską o duszę, która daje wewnętrzny ład i siłę do życia, potrzebna jest także troska o ciało, aby doczesne potrzeby były godziwie zabezpieczone. Wsparcie daje grunt pod nogami, stabilizację i nadzieję. Osoby opuszczające zakłady karne napotykają na różne przeszkody, z którymi bez wsparcia innych nie są sobie w stanie poradzić. Potrzebna jest wrażliwość, zauważenie tego problemu. Samo stwierdzenie, że ktoś już cieszy się wolnością, nie wystarczy. Potrzeba towarzyszenia, które daje tym ludziom nadzieję - podkreślił duchowny.
Dom Pomocy Postpenitencjarnej to jedyne tego typu miejsce po prawej stronie Wisły. Działania na rzecz byłych więźniów finansowane są z kasy Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest minister sprawiedliwości. DPP jest częścią inicjatywy prowadzonej przez Centrum Wolontariatu pod nazwą "Domy Nadziei". Na terenie Lublina, jak zaznacza ich pomysłodawca ks. Puzewicz, jest ich 11. Znajdują tam schronienie nie tylko byli więźniowie, ale także osoby wychodzące z kryzysu bezdomności czy uchodźcy.