Pięć lat temu usłyszeli wiadomość, która zupełnie zmieniła życie ich rodziny. Był maj. Wszystko budziło się do życia. Ich 2-letnia córka umierała.
Agata i Piotr Szlązakowie od kilku dni próbowali ustalić, co się dzieje z ich młodszą córką Marysią. Dziewczynka z niewiadomych powodów ciągle wymiotowała. Nie pomagały leki na niestrawność i zatrucie. Dziecko w końcu skierowano na specjalistyczne badania.
Pierwsza diagnoza była szokiem. Rodzice nie wiedzieli jednak, że to dopiero początek. - Powiedzieli nam, że to guz w głowie - wspomina Piotr Szlązak tata Marysi. - Nigdy nie mieliśmy do czynienia z nowotworem. Myśleliśmy, że wystarczy go wyciąć i tyle.
Wszyscy pamiętają historię Marysi Szlązak. Po badaniu histopatologicznym zdiagnozowano u dziewczynki jedną z najcięższych postaci guza mózgu, tzw. medulloblastomę. Dla całej rodziny zaczęła się walka z czasem i wszelkimi możliwymi przeciwnościami losu.
Dzięki pomocy wielu ludzi i wielkiemu zaangażowaniu rodziców Marysię udało się przetransportować do kliniki Bambino Gesu w Rzymie i tam była leczona.
W Rzymie Marysia przeszła też częściową rehabilitację. Po przeszło roku wróciła do domu. I choć cały czas musi wracać do Rzymu, żyje.
- Robiłem do tej pory wszytko, żeby Marysia była zdrowa - mówi Piotr Szlązak. - Wiedziałem, że moje dziecko na mnie liczy, że jestem za nią odpowiedzialny. Nam się udało. Znam jednak rodziców, którzy również bardzo walczyli o swoje dzieci, a mimo wszystko one jednak odeszły.
Dziś dziewczynka ma 7 lat, Jest o 40 cm niższa od rówieśników. Sama dobrze nie chodzi. Nie potrafi tego, co umie jej 2-letnia siostra. Operacja na móżdżku, jak mówi Piotr, pozostawiła po sobie ślad.
- Marysia potrzebuje specjalnych ortez ze względu na rozwój kości oraz wzmocnienie narządów ruchu. Ma założoną w głowie zastawkę, dzięki której nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego jest przenoszony za pomocą specjalnej rurki do otrzewnej. Kiedy będzie rosła, trzeba będzie tę rurkę przedłużyć. W czwartej komorze mózgowej Marysia ma założony port, który został jej po leczeniu infekcji. Neurochirurdzy z Rzymu na razie pozostawili go do dalszej obserwacji, ale w przyszłości planują operację usunięcia portu - wyjaśnia. - Wierzę, że kiedyś córka dzięki rehabilitacji dojdzie do samodzielności.
Szlązakowie cały czas mają dług w szpitalu w Rzymie, a przed nimi kolejne kontrole i koszty rehabilitacji dziecka. - Niestety, to ogromna kwota pieniędzy, nasza rodzina nie jest w stanie jej sama zapłacić - stwierdza Piotr.
Na portalu www.siepomaga.pl trwa zbiórka pieniędzy na pomoc Marysi. Do realizacji celu brakuje 330 tys. Każdy, kto chciałby wesprzeć Marysię, może to zrobić poprzez: www.siepomaga.pl