Chcieli innej edukacji dla swoich dzieci, dlatego 7 lat temu stworzyli szkołę. Dziś "Leon" skupia największą liczbę uczniów z Lubelszczyzny, którzy pozostają w edukacji domowej.
Cyryl, pierwszy syn Kariny i Szymona Bojarskich, był w drugiej klasie, kiedy złamał rękę. Przez dwa miesiące nie chodził do szkoły. - To był czas, kiedy oboje pracowaliśmy poza domem, a dziecku udało się zrealizować znacznie więcej niż w czasie normalnej nauki w szkole - wspomina Karina Bojarska, dyrektorka Rodzinnej Szkoły Podstawowej "Leon" w Lublinie. - Wtedy zrodził się pomysł na naukę alternatywną. W rodzinie Szymona już w tamtym czasie, choć edukacja domowa nie była jeszcze taka popularna, wiele dzieci uczyło się w domu. Mąż uważał, że to będzie dobra ścieżka edukacyjna dla naszej wielodzietnej rodziny - opowiada.
Karinie i Szymonowi brakowało jednak środowiska, które by rozumiało ideę takiej edukacji. - Potrzebowaliśmy rodzin, które byłyby zaangażowane w edukację swojego dziecka. Chcieliśmy szkoły na kształt edukacji domowej, ale takiej, by była poza domem, gdzie rodzice jeśli tylko by chcieli, mogliby przywozić dzieci na określoną godzinę i zostawiać pod opieką nauczycieli. Chcieliśmy szkoły bez ocen, bazującej na pracy projektami i nastawionej na relacje, gdzie można przynależeć całą rodziną - tłumaczy.
Tak powstał "Leon". Dziś jedna z popularniejszych alternatywnych szkół w Lublinie, która skupia najwięcej dzieci z całego regionu pozostających w edukacji domowej. - Rodzice najlepiej wiedzą, czego w danym momencie potrzebuje ich dziecko i co jest dobre dla ich rodziny. Czasami jest tak, że w rodzinie rodzi się kolejne małe dziecko i trudno się wszystkim dostosować do tradycyjnego systemu szkolnego. Dlatego chcieliśmy im zaproponować coś alternatywnego - opowiada K. Bojarska.
"Leon" od początku otwarty był na dwie, a nawet na trzy formy edukacji dzieci. - Mieliśmy zarówno uczniów, którzy byli w edukacji domowej, takich, którzy tradycyjnie przychodzili do szkoły, oraz takich, którzy mieli potrzebę przychodzenia 2-3 razy w tygodniu na zajęcia - wspomina K. Bojarska. - Do tej pory te ścieżki ewoluują, a my się nieustannie zmieniamy i uczymy, tak, by zapewnić najlepszą pomoc rodzicom zarówno w edukacji domowej, jak i stacjonarnej.
Rodzice - jak podkreśla K. Bojarska - nie muszą być specjalnie przygotowani, by zapisać dziecko do systemu edukacji domowej. - Oczywiście zdarza się, że w starszych klasach potrzebują wsparcia. Ale często u nas jest wtedy tak, że łączą się z innymi rodzinami, gdzie ktoś czuje się mocniejszy z konkretnego przedmiotu i dzieci uczą się razem - opowiada K. Bojarska.
Już dziś szkoła planuje na koniec roku otwarte spotkanie dla rodzin, które myślą o edukacji domowej, oraz tych, które już w niej są. - Przed nami także wielkie warsztaty historyczne w Osmolicach, które organizujemy z grupą rekonstrukcyjną z UMCS. Będą walki gladiatorów, pojawią się starożytni Rzymianie i kuglarze. I to nie będą zajęcia z podstawy programowej - zaznacza. - Tego rodzaju spotkania robimy często, zarówno dla uczniów starszych, jak i młodszych klas.
Więcej o szkole "Leon" w nr. 20 papierowego wydania "Gościa Lubelskiego" na 21 maja.