Nowy numer 38/2023 Archiwum

Cały jestem Twój

Każdy z nich odprawił około 15 tys. Mszy św., udzielił kilkuset ślubów, ochrzcił kilkaset dzieci i podobną liczbę wiernych pochował. To liczby, za którymi kryją się konkretni ludzie w życiu każdego z jubilatów.

Kapłani obchodzący w tym roku srebrny jubileusz kapłaństwa spotkali się na modlitwie w archikatedrze lubelskiej. Eucharystii przewodniczył abp Stanisław Budzik, który przypomniał postać Romana Brandstaettera. To on w swoim testamencie napisał, by mu do trumny włożyć różaniec od papieża Jana Pawła II i obraz Jezusa Ukrzyżowanego.

Spotkanie na całe życie

– Poeta napisał kiedyś przejmujący wiersz opisujący bogatego młodzieńca pytającego Jezusa, co ma zrobić, by osiągnąć życie wieczne. Jednak nie zdobywa się na to, co mu Jezus zaproponował. Wyobraźnia poety przenosi nas kilkadziesiąt lat później, kiedy młodzieniec jest już starcem. Opisuje wspomnienia młodzieńca, który stchórzył i którego ogarnął smutek. Teraz jest starcem, pomnożył majątek dwukrotnie, ma liczną rodzinę, ale w swoim sercu ma wciąż tamto spotkanie z Jezusem, którego nie może zapomnieć – mówił abp Stanisław.

Podkreślił też, że na pytanie, co robić, by osiągnąć życie wieczne istnieje dalej tylko jedna odpowiedź – jest nią Chrystus. Jeśli chcesz osiągnąć życie – idź drogą, którą On wskazuje, którą jest On sam.

– Te słowa powinni wziąć sobie do serca ci, którzy idą za Nim szczególnie, czyli kapłani. Konieczny jest wysiłek zdobycia wewnętrznej wolności w stosunku do tego, co nazywamy mamoną, zaszczytem, pierwszeństwem. Ojczyzna nasza jest w niebie, a życie nasze na ziemi jest tylko pomostem, na którym nie da się zbudować domu, ale trzeba przez niego przejść – mówił biskup.

Pociągnięci

Przytoczył też słowa papieża Benedykta, który mówił, że wielkość Bożego powołania może przerażać. Możemy wołać: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”, a jednak na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa i temu trzeba zaufać.

– 25 lat temu podjęliście decyzję, że zostawiacie wszystko i idziecie za Nim, doświadczyliście też prawdy słów, że nikt nie opuszcza swego ojca, matki, dzieci i pól, by nie otrzymać stokroć więcej braci, matek, sióstr, pól wśród prześladowań! Gdy podnosimy do góry kielich, często słychać słowa pieśni: „Ofiaruję Tobie, Panie mój, całe życie me, cały jestem twój”. Śpiewacie tę pieśń swoim życiem od 25 lat – podkreślał metropolita.

Jubilaci swoją formację w seminarium rozpoczęli w 1992 roku. Rektorem wówczas był najpierw ks. bp Mieczysław Cisło, a potem ks. Marian Nowak. W 1998 roku przyjęli święcenia kapłańskie z rąk abp. Józefa Życińskiego. To były jego pierwsze święcenia w tej diecezji.

– Dziś spotykacie się, by dziękować Bogu, a my dziękujemy wam za bezcenny dar Eucharystii, nauczanie religii, godziny spędzane w konfesjonale, budowanie Kościoła zarówno tego z kamienia, jak i tego duchowego. Za wami 25 lat posługi, przed wami kolejny etap – białe karty do zapisania serdecznym atramentem. Życzę wam, abyście zawsze śpiewali z gorliwością i zapałem: „Ofiaruję Tobie, Panie mój, całe życie me, cały jestem twój, aż na wieki. Oto moje serce przecież wiesz, Tyś miłością mą jedyną jest” – składał życzenia jubilatom abp Budzik.

Kapłańskie świadectwo

Na zakończenie Eucharystii świadectwem posługi kapłańskiej podzielił się jeden z jubilatów – ks. Piotr Nowak.

– Pewnie każdy z księży może podzielić się różnymi historiami ze swej duszpasterskiej posługi. Ja przytoczę jedną z nich, jaka wydarzyła się w moim kapłańskim życiu. Chodząc po kolędzie, w jednym z mieszkań usłyszałem, że obok mieszka mama pani, którą odwiedzałem. Dowiedziałem się, że starsza kobieta ciężko choruje na raka. Jej córka poprosiła, bym spróbował namówić ją na spowiedź, o której kobieta nie chce słyszeć. To było trudne zadanie. Urocza starsza pani, świadoma swego stanu, opowiadała mi o swojej młodości, powstaniu warszawskim i odbudowie powojennej Polski, bo była inżynierem. Nie wiedziałem, jak mam się do swojego zadania zabrać. W końcu delikatnie spytałem, czy nie chciałaby, by w pierwszy piątek odwiedził ją kapłan, bo już nie wychodzi z domu, a może chciałaby przyjąć Komunię Świętą lub się wyspowiadać. Pani kategorycznie odmówiła. Kilka kolejnych moich prób nie przyniosło rezultatu. Wtedy w swojej bezradności lub pod natchnieniem Ducha Świętego, runąłem przed nią na kolana. Kazała mi wstać, ale powiedziałem, że będę klęczał dotąd, aż zgodzi się przemyśleć sprawę spotkania z księdzem i spowiedzi. Powiedziała, że się zastanowi. Po kilku dniach zadzwoniła jej córka mówiąc, że mama chce się widzieć z księdzem. Poszedłem do niej, wyspowiadała się, przyjęła Komunię. Krótko potem zmarła. Takie wydarzenia w naszym kapłańskim życiu pokazują, że Bóg wciąż poprzez nas, słabych, działa – mówił ks. Piotr.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast