Lekarz myślał, że Marek śpi, kiedy powiedział pielęgniarce, że może nie przeżyć tej nocy. Ta wiadomość zwróciła go do Boga, który podarował mu nie tylko życie, ale i trzeźwość.
Biorą na ramiona krzyż i wyruszają z modlitwą na ulice Starego Miasta. Tak jest od wielu lat, że w jeden z piątków Wielkiego Postu Ruch Światło-Życie zaprasza na Drogę Krzyżową w intencji uzależnionych i ich bliskich. Pośród pubów, gdzie ludzie siedzą i sączą alkohol niesie się nie tylko modlitwa o trzeźwość, ale i słowa mocnych świadectw o tym, jak bardzo można być niewolnikiem picia i jak trudno powstać. Dla każdego jest jednak nadzieja i siła płynąca z wiary i modlitwy.
- Jesteśmy trzeźwi mocą modlitwy innych, sami wiemy, jak wiele w nas słabości i jak słabą wolę mamy, ale wielu z nas ma także doświadczenie cudu w swoim życiu - bo trzeźwość jest łaską i cudem, jaki otrzymaliśmy - podkreślają trzeźwi alkoholicy.
Swoim świadectwem podzielił się Marek, który od najmłodszych lat żył na granicy śmierci.
- Już zanim się urodziłem, lekarka powiedziała mojej mamie, że "to" nie przeżyje. A jednak urodziłem się i wbrew wszystkiemu żyłem. Rodzice uczyli mnie wiary, ale już w szkole podstawowej wpadłem w środowisko, które sięgało po alkohol. Potem było już tylko gorzej. Bywały dni, że z powodu alkoholu nie pamiętałem wczorajszego dnia. Nieraz zasypiałem gdzieś na ulicy. Moja mama zawsze modliła się za mnie i powierzała mnie Matce Bożej. Wpięła mi w klapę kurtki medalik z Maryją i myślę, że Ona mnie ratowała bym nie zamarzł, gdy zimą napity leżałem na chodniku. Tak toczyło się moje życie, aż do dnia, gdy odwiedzając mojego ciotecznego brata zasłabłem. Zabrało mnie pogotowie, zrobiono badania. W mózgu wyszły dwa krwiaki i wylew śródczaszkowy. Leżałem na korytarzu, bo nie było miejsca na oddziale. Pielęgniarka spytała doktora co ze mną będzie, a on myśląc, że śpię, powiedział, że nie wie czy przeżyję tę noc. Jedyne co mi przyszło do głowy to się pomodlić, ale nie pamiętałem już "Wierzę w Boga", za to "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo" samo cisnęło mi się na usta. Nie spałem. Pamiętam, że spojrzałem na zegarek, była 4.20 nad ranem. Powiedziałem wtedy Panu Bogu, że zgadzam się na śmierć, ale jeśli daruje mi życie to obiecuję, że Mu je oddam. Przeżyłem noc i następne dni, a powtórzone badania wykazały, że krwiaki się cofają a krwawienia w czaszce nie ma. Lekarz nie mógł uwierzyć, ale ja wiedziałem, komu to zawdzięczam. Bóg darował mi nie tylko życie, ale i sprawił, że odrzucało mnie od alkoholu. Najpierw bałem się, że nie dam rady, ale Bóg daje obficie i zabrał ode mnie nałóg. Teraz daję świadectwo, że trzeźwość jest możliwa z Bożą pomocą - mówił Marek.
Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest zaproszeniem do trzeźwości i życia w wolności. Nie chodzi tu tylko o to, by nie pić. Chodzi też o to, by nie stawiać alkoholu, nie kupować go i nim nie częstować. Krucjata pomaga stać się człowiekiem wolnym od różnych nałogów i jest ofiarą złożoną Bogu w intencji tych, którzy mają problem z jakimś zniewoleniem. Jak wielką moc mają modlitwa i podjęta abstynencja, wiedzą szczególnie ci, którzy zdołali wyrwać się z nałogu.