80 lat temu - 16 kwietnia 1944 r. - z obozu na Majdanku zbiegły dwie Polki. Było to możliwe dzięki pomocy niemieckiego żołnierza.
Każdy wiedział, że ucieczka z niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku groziła śmiercią, jednak nieludzkie warunki i życie w tym miejscu także prowadziły do śmierci. Nic dziwnego, że przy nadarzającej się okazji próbowano odzyskać wolność. Tak było w przypadku dwóch Polek - Heleny Żuk i Feliksy Bidachy.
Była to ucieczka nietypowa, ponieważ jej realizację umożliwił... członek załogi obozowej SS - Unterscharführer Otto Schultz.
Schultz opiekował się magazynem odzieżowym w sektorze gospodarczym obozu na Majdanku. Już wcześniej okazywał przyjazne nastawienie wobec więźniów, m.in. zezwalając im na organizowanie spotkań z bliskimi podczas oddawania odzieży do pralni zlokalizowanej poza obozem. Helena Żuk i Feliksa Bidacha zwierzyły mu się z planów opuszczenia obozu. Sam zaproponował pomoc. 16 kwietnia kobiety ukryły się w workach na pranie umieszczonych na furmance, którą jechał Schultz wraz z wynajętym woźnicą. Przy ul. Pawiej esesman kazał mu pójść po papierosy, a sam wypuścił kobiety w miejscu, w którym czekał na nie mąż F. Bidachy.
Na skutek donosu furmana ucieczka wyszła na jaw, a Schultz został karnie wysłany na front wschodni. Tam dostał się do niewoli radzieckiej. W 1950 r. powrócił do Niemiec, zmarł cztery lata później.